MKS Dąbrowa Górnicza 3 KPSK STAL Mielec 0 (25:21, 25:22, 25:15) MKS: Matyjaszek, Lis, Białobrzeska, Wysocka, Piątek, Sieczka, Tkaczewska (libero) oraz Czerwińska, Wilczyńska STAL: Olczyk, A. Wilk, Dązbłaż, Łukaszewska, Niedźwiecka, Skorupa, Banecka (libero) oraz Burdzel, Koleva, D. Wilk. Sędziowali: Grzegorz Jacyna i Jacek Hojka (obaj z Wrocławia). MKS do starcia ze Stalą przystąpił bez swojej etatowej rozgrywającej Ewy Cabajewskiej, która, borykając się z kontuzją kolana, dopingowała swoje koleżanki z trybun. Funkcję ''pierwszej'' w sobotę pełniła więc Ewa Matyjaszek, której występ do ostatniej chwili stał również pod wielkim znakiem zapytania, bo i ona, podobnie jak Cabajewska, narzeka na ból w kolanie. - Nie wiem jak to będzie. Dziś przeciwko Stali zagramy dosłownie z ''kulawą'' rozgrywającą. Dobrze, że przynajmniej taką mamy - tłumaczył tuż przed meczem zmartwiony trener MKS-u, Wiesław Popik. Osiemdziesiąt minut później szkoleniowiec z Dąbrowy Górniczej tryskał wyśmienitym humorem. Jego podopieczne ograły bowiem Stal 3-0 i tym samym po raz drugi w tym sezonie zaksięgowały na swoim koncie komplet punktów. Nokaut był blisko W pierwszej partii skuteczne serwisy w wykonaniu Anny Białobrzeskiej sprawiły, że trener Murdza dość szybko zmuszony był poprosić o przysługujący mu czas (5:1). Psu na buty to się jednak zdało. Stal nadal była słaba i chimeryczna. Nie miała pomysłu na grę, czego nie można powiedzieć o miejscowych. MKS niczym wytrawny bokser zepchnął mielczanki do narożnika i punktował je przy każdej nadarzającej się okazji (7:2, 8:3). Zmęczył się tym jednak dość szybko. Stal zaczęła odrabiać straty. Najpierw doprowadziła do remisu (10:10), a potem przez pewien czas cieszyła się z prowadzenia (10:11, 11:12, 15:16, 16:17, 16:18). Końcówka należała do miejscowych. Wygraną Stali wybiły ostatecznie z głowy byłe zawodniczki mieleckiego klubu Katarzyna Wysocka i Marta Czerwińska. Na łopatkach Druga partia była odzwierciedleniem pierwszej. Szybkie prowadzenie MKS-u (5:2, 7:2, 9:5) i udany pościg Stali (11:11). Nadzieję na szczęśliwy koniec można było jeszcze mieć przy stanie po 16. Później w zasadzie grano już pod dyktando miejscowych. Wszelkie dywagacje na temat wyniku tej partii rozwiała Ewelina Sieczka, wbijając kolejny gwoźdź w parkiet po mieleckiej stronie. Chcąc pozostać w grze, mielczanki za wszelką cenę musiały wygrać partię numer trzy. Świadomość tego wręcz sparaliżowała ich ruchy. Piłkę z zagrywki wprowadzała Marta Czerwińska, a panny z Mielca stały jak zaczarowane (5:2). Podobnie było, kiedy na zagrywce pojawiła się Katarzyna Wysocka. Ta w polu zagrywki stanęła przy stanie 6:5, a zeszła z niej, kiedy na tablicy świetlnej pojawił się rezultat 15:6. Za chwilę, jak powinno się serwować, pokazała mielczankom Ewelina Piątek (18:7), a ich męki w ''Centrum'' zakończyła po godzinie i 20 minutach gry Marzena Wilczyńska. Teraz w rozgrywkach LSK nastąpi blisko miesięczna przerwa spowodowana udziałem reprezentacji w turnieju kontynentalnym w Halle. Będzie więc doskonała okazja, by przemyśleć i wyciągnąć wnioski nie tylko z tej przegranej. WITOLD SOCHA ** Zdaniem trenerów Roman Murdza, Stal: - Nie tak to miało wyglądać. Mieliśmy nadzieję, że z Dąbrowy Górniczej wywieziemy jakieś punkty, a tym czasem co? Wracamy ze spuszczonymi głowami i pustymi rękoma. Trzeba będzie z zespołem dogłębnie przeanalizować przyczyny tej porażki. Wiesław Popik, MKS: - Cieszę się z wygranej. Punkty dziś zdobyte mogą być w ostatecznym rozrachunku bardzo ważne, wręcz mogą być na wagę utrzymania się w LSK. Zagraliśmy dziś bardzo dobrze w każdym elemencie i zasłużenie zgarnęliśmy całą pulę.