Jakub Marczyński: Znalazłeś się wśród dziesięciu najlepszych sportowców świata 2014 roku organizacji SportAccord. I to nie koniec - masz szansę zostać sportowcem roku, a twoje sukcesy można wymieniać w nieskończoność... Mariusz Wlazły: - To nie są tylko moje sukcesy. W sporcie zespołowym na sukces pracuje wiele osób. Żeby go osiągnąć, wszyscy musimy w jednym momencie "zaskoczyć". Drużyna jest jak mechanizm zegara - każdy element powinien działać, żeby działała całość. Tu nie ma miejsca na indywidualność. Mariusz Wlazły i Drużyna Siatkarska PGE SKRA BEŁCHATÓW wręczą medal za waleczność komuś wyjątkowemu. Oglądaj TVP1: dzisiaj, godzina 20:00! A gdy komuś idzie gorzej? - Jeżeli komuś przytrafi się słabszy dzień, to pięciu pozostałych członków drużyny może "przykryć" tego zawodnika, wziąć na siebie odpowiedzialność, pomóc mu... Potem, na następnym spotkaniu ten człowiek będzie miał w sobie taką wdzięczność i motywację, że zagra dużo lepiej. Na tym polega drużyna. My się nie musimy kochać i być wspaniałymi przyjaciółmi. Ważne jest to, żebyśmy się wszyscy szanowali. Każdy jest ważny. Bo bez przyjaciół, bez ludzi, którzy z tobą grają, nie da się nic osiągnąć... Co jeszcze pomaga drużynie w osiągnięciu sukcesu? - Docenianie każdego punktu. Dawanie z siebie maksa do końca. Nieważne czy wygrywamy, czy przegrywamy - z każdego zdobytego punktu warto się cieszyć. Ta wspólna radość sprawia, że ciężkie chwile na boisku możemy odsunąć i - mimo wszystko - z pozytywną energią brnąć dalej do celu. Po drugie, trzeba skupić się na tym, co tu i teraz. Odciąć się od innych myśli, które utrudniają skupienie się na akcji. Nie myśl o przyszłości, o błędach, które popełniłeś w meczu. Liczy się tu i teraz i wyciąganie wniosków na bieżąco z naszej gry! Nigdy nie masz chwil zwątpienia? - Parę lat temu wycofałem się z reprezentacji. To była przemyślana decyzja, nie godziłem się na pewne standardy dotyczące m.in. ochrony zdrowia członków reprezentacji. Złożyło się na to wiele czynników. Wielu ludzi ze świata sportu, wielu kibiców bardzo łatwo mnie osądziło, mocno skrytykowało. Nikt nie dociekał, jaka motywacja stała za moją decyzją. Takie niesprawiedliwe słowa potrafią uderzyć. Myślałem, że moje marzenia legły w gruzach, że już nic w sporcie mnie nie czeka. Jednak po latach wróciłeś do reprezentacji. - To dzięki rodzinie, żonie i bliskim, którzy pomogli mi przetrwać ten czas i uwierzyć, że jeszcze mogę grać i pomóc drużynie. Jakie wnioski wyciągnąłeś? - Każdą porażkę czy trudność można przeobrazić w coś dobrego. To my decydujemy o tym, jak żyjemy. Potrzeba też ludzi obok, którzy przyjdą z pomocą, pokażą jakieś rozwiązanie, kiedy my już myślimy, że świat się zawalił. Wychodzi na to, że drużynowość liczy się nie tylko na boisku. Parę miesięcy temu przekazałeś swoją obrączkę ślubną SZLACHETNEJ PACZCE. Teraz, razem z PGE Skra Bełchatów, wręczasz medal jednej z potrzebujących rodzin, której grozi eksmisja. O co chodzi? - Obrączka była symbolicznym gestem w stosunku do potrzebujących rodzin, które walczą z trudną codziennością. To bardzo osobisty przedmiot, który towarzyszył mi na każdym meczu. SZLACHETNA PACZKA pomaga ludziom, którzy znaleźli się w trudnym momencie życia. Może akurat brakuje im nadziei, że jeszcze mogą wygrać. - Teraz razem z drużyną wręczamy medal jednej z takich rodzin. Chcemy im pokazać, że w nich wierzymy. Ja też kiedyś przechodziłem poważny kryzys. Gdybym wtedy nie miał koło siebie innych ludzi, mógłbym już nigdy się nie podnieść. <a href="http://www.szlachetnapaczka.pl/jedenprocent-walka?utm_source=Interia&utm_medium=artykul&utm_content=wlazly&utm_campaign=JedenProcent2015" target="_blank">Trwa walka. SZLACHETNA PACZKA daje potrzebującym siłę do wygrania życia. KLIKNIJ i pomóż walczyć z biedą! </a>