W upalną niedzielę w szranki stanęło około 1500 biegaczy. Część z nich nie zdecydowała się przebiec dystansu 42 kilometrów 195 metrów i wybrała rywalizację na 10 kilometrów. Trasa obydwu biegów rozpoczęła się na al. Unii Lubelskiej na wysokości Aquaparku "Fala". Tam biegaczom sygnał do startu dała prezydent Hanna Zdanowska. - Życzę wam byście zwyciężyli przede wszystkim z samymi sobą i własnymi słabościami. Nie zrażajcie się, jeśli się nie uda. Za rok z pewnością będzie lepiej - powiedziała prezydent Hanna Zdanowska, która przyznała: - Żałuję, że sama nie pobiegnę, ale cóż... brak mi kondycji. Pierwszy na metę w rywalizacji na 10 kilometrów wbiegł Sebastian Górecki z Warszawy. Kilka minut za nim znalazł się Krzysztof Jarzębski, który pokonał pełną trasę maratonu. Pan Krzysztof 42,195 metrów przejechał na specjalnie przystosowanym wózku, bo jako jedyny niepełnosprawny zdecydował się wziąć udział w łódzkich zawodach. Po ponad dwóch godzinach biegu, który prowadził m.in. ul. Piotrkowską, przez Stary Rynek, ul. Krzemieniecką, ul. Krakowską i, a jakże, ul. Maratońską wszyscy zgromadzeni w Atlas Arenie, bo tam znajdowała się meta zawodów, z niecierpliwością czekali na pierwszego biegacza. Okazał się nim Kenijczyk Sammy Limo, jeden z faworytów biegu. Tuż za nim uplasował się Tanzańczyk Joseph Daudi. Trzeci na mecie był Polak Maciej Miereczko. Prawdziwe emocje przyniosła rywalizacja pań i to właśnie wśród kobiet doszło do niesamowitej końcówki biegu. Prowadząca, ale niezwykle zmęczona Agnieszka Janasiak resztkami sił wbiegła do Atlas Areny. I kiedy wydawało się, że to Polka będzie najlepsza wśród pań, już na mecie wyprzedziła ją Białorusinka Maryna Damancewicz. Reprezentantka naszych wschodnich sąsiadów wygrała o 0,3 sekundy! Wiadomość pochodzi z oficjalnej strony UM Łódź