- Który to będzie Trening Noworoczny w pana życiu? - (chwila zastanowienia) Nie jestem pewien, ale albo 56., albo 57. Spośród tych sędziowałem w czterdziestu czterech spotkaniach. - Jak pan zaczął swoją karierę sędziowską na Treningu? - Pierwszy Trening Noworoczny sędziowałem zupełnie przypadkowo w 1960 roku, a potem już ten wózek ciągnąłem. Bardzo przygotowywałem się do czterdziestego czwartego Treningu, ale pech chciał, że 23 grudnia 2002 roku poślizgnąłem się na ulicy - była totalna szklanka - upadłem na lewe biodro i koniec. Miałem długą rehabilitację, ale wreszcie w 2006 roku udało mi się sędziować ten upragniony czterdziesty czwarty Trening Noworoczny - zresztą zmusili mnie do tego zawodnicy (śmiech). - Nawet pan bramkę w nim strzelił... - Tak, tak! Strzeliłem z karnego - do tego Marcin Cabaj mówił mi dokładnie przed uderzeniem, w który róg mam posłać piłkę. To zabawa! Zresztą zawsze Treningi Noworoczne traktowałem tak na wesoło - żeby i piłkarze i kibice mieli trochę "radochy". Czasem puszczałem pięciometrowego spalonego, żeby tylko padła bramka. To jest cały urok! - Pamieta pan jakieś śmieszne wydarzenia związane z Treningiem? - Kiedyś Łukasz Kubik, gdy debiutował w Treningu Noworocznym przegrywał ze swoją drużyną 0:1 - podbiegł do mnie i mówi: "Panie sędzio, niech pan nas nie krzywdzi. Dałby pan jakiegoś karnego". Odpowiedziałem mu: "Wleć w pole karne, wywróć się to będziesz miał karnego". Nie minęły dwie minuty, a tu Łukasz wyłożony leży w polu karnym (śmiech). - Ale szukał kontaktu z kimś, czy po prostu wbiegł i przewrócił się? - Zachował się sprytnie, bo szukał kontaktu, ale to wyglądało komicznie, ponieważ Łukasz był chudy, jak przecinek, a wpadł na potężnego Edzia Kowalika. Odbił się, jak od ściany (śmiech). - Jakieś jeszcze inne historie przypominają się panu? - Nie pamiętam, w którym to było roku, ale w pewnej chwili, gdy sędziowałem Trening zobaczyłem, jak facet z butelką szampana wlatuje na boisko. W tym momencie wystraszyłem się, jak diabli, a on dalej biegł i to w moją stronę! Podleciał do mnie, zobaczył mnie lekko wystraszonego i powiedział: "Panie Maćku - spokojniutko. Walnie pan lufę?" (śmiech). - A to dobre! I co pan mu odpowiedział? - Odpowiedziałem, że co prawda to Nowy Rok, ale sędziuję te zawody i nie wypada mi pić w trakcie ich trwania. Na to facet powiedział: "Niech pan się nie martwi. Ja tylko skoczę do Edzia Kowalika, wypijemy z gwinta i będzie ok.". I tak się stało! - Jest coś związanego z dotychczasowymi Treningami, czego pan teraz żałuje? - Mam ogromny niedosyt, że nie robiłem przez cały ten czas drobnych notatek, czy statystyk z każdego Treningu: jaki był wynik, kto strzelał bramki, w jakich składach grała Cracovia. Nie przyszło mi to nigdy do głowy, a szkoda, bo teraz byłaby z tego ogromna frajda. - Jak wyglądał będzie Trening, który czeka nas już za kilka dni? - Tradycja tego wydarzenia ma to do siebie, że nic w niej się nie zmienia: zostanie rozegrany mecz między dwiema drużynami Cracovii. Wydaje mi się jednak, że to spotkanie będzie rozgrywane w trochę innych okolicznościach niż do tej pory, może być troszeczkę smutniejsze. - Dlaczego? - Wszystko przez nasze miejsce w tabeli. Dwunasta pozycja nie jest najlepsza i doskonale wiem, że piłkarze strasznie to przeżywają, podobnie zresztą jak kibice. Mimo to liczę, a nawet jestem przekonany, że będzie wesoło i że wszyscy złożymy sobie życzenia. - Jakie? - Znacznie lepszej rundy wiosennej. I oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku! Rozmawiał Dariusz Guzik Wywiad pochodzi ze strony oficjalnej Cracovii.