O futbolu i nie tylko Gazetacodzienna.pl rozmawia z Patmore Shereni'm, pochodzącym z Zimbabwe obrońcą KS Wisły Ustronianki. - To mój pierwszy wywiad dla polskiej gazety - przekonuje piłkarz. Patmore Shereni urodził się w 1984 roku w Chiredzi, w prowincji Masvingo, będącym krajowym centrum Zimbabwe w produkcji cukru. Pochodzi z rodziny o piłkarskich korzeniach, jego ojciec przez dziesięć lat grał w pierwszej lidze Zimbabwe, natomiast straszy brat reprezentuje barwy drugoligowej francuskiej drużyny - Strasbourg'a. On sam zaczął piłkarską karierę jako nastolatek w klubie DT Africa United. Jak to się stało, że trafiłeś do Polski i to akurat do Wisły? - Załatwił to mój manager Wiesław Grabowski. To jemu zawdzięczam to, że tutaj jestem, tak jak i reszta moich rodaków, którzy tu ze mną przylecieli, Costa Nhamoinesu czy Clarence Foroma. Pan Grabowski w mojej ojczyźnie to prawie bohater narodowy. Mieszka tam od ponad 20 lat, był trenerem reprezentacji Zimbabwe i to właśnie tam mnie dostrzegł. Wiesław Grabowski to ojciec sukcesu innego twojego rodaka, również obrońcy, Dicksona Choto, obecnie gracza Legii Warszawa. Już teraz porównuje się was obu. - Bardzo to miłe. Dickson robi karierę, jest naprawdę dobry, mam nadzieję, że mnie też uda się przebić do ekstraklasy. No właśnie, pograłeś zaledwie parę miesięcy w Wiśle, a już zaczęły interesować się tobą takie kluby jak Górnik, Zagłębie Lubin, cz Legia... - Legia? Bardzo bym chciał tam grać, ale to chyba plotki. Jak na razie byłem na testach w Zabrzu, Lubinie, a ostatnio zaprosił mnie również Znicz Pruszków. Wszystko wskazuje na to, że po sezonie zmienię klub i ligę, ale gdzie dokładnie będę grał, tego jeszcze nie wiem. Tak w ogóle to marzę o Manchesterze United. Od dziecka kibicuję temu klubowi, znam wszystkich graczy. Marzenia trzeba mieć... Na pewno chcę grać w ekstraklasie. W sferze marzeń są też Legia, Wisła albo Lech. Polskie drużyny są bardzo dobre, niekiedy tylko brak im pełnego zaangażowania do ostatnich minut. Jak czujesz się w Polsce, w Wiśle? - Naprawdę dobrze, ludzie są tu bardzo przyjacielscy. Na meczach jest świetny doping, często ktoś podchodzi, chce mnie o coś zapytać, wtedy koledzy tłumaczą mi, o co chodzi, bo nie wszyscy mówią do mnie po angielsku. Jak spędzasz czas wolny? - Lubię pójść do pubu, potańczyć. Ostatnio byłem z kolegami z drużyny w "Pod Zieloną Trójką" w Cieszynie, naprawdę dobrze się bawiłem, grają fajną muzykę, akurat taką jaką lubię, czyli hip-hop i RNB. W Cieszynie robię też czasem zakupy. Co ci szczególnie przypadło do gustu, a co ci się nie podoba w Polsce? - Smakują mi polskie potrawy, np. żurek albo bigos. Dziewczyny też są bardzo ładne. Klub opłaca mi pokój w hotelu "Start" i warunki mam bardzo w porządku. Co mi się nie podoba? Hmm... nigdzie w okolicy nie mogę znaleźć salonu fryzjerskiego, w którym zajmują się dreadami (śmiech). Rozmawiał: Krzysztof Kaczorowski