Piłkarze Pasów włożyli w spotkanie mnóstwo sił i serca, ale przegrali (fot. pressphotocenter.com) Lech w tej rundzie po raz drugi wyjechał z naszego miasta z tarczą. Po poprzedniej wygranej 4:1 z Wisłą, podopieczni Franciszka Smudy, mieszkańca naszego miasta, wywieźli z Krakowa kolejne trzy punkty. Piłka śnieżna Na trybunach pojawiło się tylko nieco ponad dwa tysiące widzów. Fanów odstraszyła fatalna aura. Na domiar złego niewiele dał system podgrzewania murawy, na której zalegał śnieg. Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy już w 2 minucie mogli objąć prowadzenie. Po szybkiej i składnej akcji całej drużyny niecelnie strzelał Jakub Wilk. Kolejne minuty to coraz lepsza i odważniejsza gra Cracovii. W efekcie Pasy wykonywały kilka stałych fragmentów gry pod bramką Lecha. Niewiele z nich jednak wynikało. Za to bliscy zdobycia bramki byli lechici. W 24 minucie po szybkiej kontrze w dobrej sytuacji znalazł się Sławomir Peszko, strzelił z ostrego kąta, piłkę odbił Marcin Cabaj, a spieszącego z dobitką Roberta Lewandowskiego ubiegł Przemysław Kulig. W odpowiedzi, niespełna kwadrans później, po zagraniu Pawła Nowaka strzelał z pola karnego Kamil Witkowski, ale zbyt lekko i piłkę zatrzymał Zlatko Tanevski. W 40 minucie Dmitrije Injac sfaulował szarżującego Tomasza Moskałę, ale z rzutu wolnego Cracovia nie odniosła żadnej korzyści. W 42 minucie goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę. Hernan Rengifo zagrał do Lewandowskiego, który przegrał pojedynek oko w oko z dobrze w sobotę dysponowanym Cabajem. Mecz bramkarza Popularny "Wąski" popisał się kolejną znakomitą interwencją tuż po zmianie stron, gdy instynktownie odbił piłkę po uderzeniu z czterech metrów Grzegorza Wojtkowiaka. W 57 minucie Cabaj znów wystąpił w roli głównej. Świetnie przerzucił ponad poprzeczkę piłkę po uderzeniu Rengifo, a chwilę później pewnie chwycił futbolówkę po główce Lewandowskiego. Od 60 minuty meczu zaczęło sypać mocniej. Warunki do gry stawały się coraz gorsze. W pewnym momencie sędzia przerwał grę i nakazał odśnieżenie linii pola karnego. Na boisku było coraz więcej przypadku, a lepiej w tych warunkach odnaleźli się goście. Zanim jednak zdobyli zwycięską bramkę, w 77 minucie znakomitą szansę zmarnował najlepszy w tym sezonie strzelec Cracovii Dariusz Pawlusiński. Pomocnik gospodarzy dostał świetną piłkę od Nowaka i w pełnym biegu z kilku metrów nie trafił w bramkę, a zaledwie w boczną siatkę. Nie do obrony Pięć minut później padł jedyny gol meczu. Z autu piłkę wrzucił w pole karne Wojtkowiak, nikt nie potrafił jej opanować, a po chwili odbiła się od głowy Nowaka i spadła przed "szesnastkę". Tam dopadł do niej Ivan Djurdjevic i kropnął na bramkę Cracovii. Trafił idealnie - futbolówka wpadła do siatki tuż przy słupku bezradnego w tej sytuacji Cabaja. Tak Kolejorz zdobył gola i pokonał Pasy w Krakowie po raz pierwszy od 1983 roku. I po raz pierwszy na stadionie przy ulicy Kałuży pod wodzą Smudy. Lech znalazł patent na krakowskie drużyny... Daniel Bednarek