Tym samym o awansie może zadecydować dłuższa ławka rezerwowych. Biało-zieloni muszą odrobić jednego gola po porażce w pierwszym meczu 0:1. Początek gry przy ul. Traugutta o godzinie 17.45. Gdańszczanie stoją przed szansą awansu do półfinału. Tak wysoko nie byli w pucharowych rozgrywkach od pamiętnego 1983 roku, kiedy to sięgnęli po to trofeum. Promocję otrzyma drużyna lepsza w dwumeczu, a w środę przy Traugutta musi paść rozstrzygnięcie. Gdyby gospodarze wygrali 1:0, zarządzona zostanie dogrywka, a potem ewentualnie karne. Każde inne jednobramkowe zwycięstwo gospodarzy, remis bądź porażka awans da Legii. Natomiast co najmniej dwubramkowa przewaga biało-zielonych to dla nich półfinał. Kluczem do ewentualnego awansu miejscowych jest zatem zero na koncie strat. A właśnie z defensywą są największe kłopoty. Jeszcze w okresie przygotowawczym więzadła krzyżowe zerwał Krzysztof Brede, od tygodnia z dolegliwościami mięśni dwugłowych borykają się Paweł Pęczak i Bartosz Jurkowski, a na domiar złego pod znakiem zapytania stoi gra Jacka Manuszewskiego, którego złapała choroba. Z powodu urazu nie ma też defensywnego pomocnika, Piotra Kasperkiewicza, któremu obojczyk złamano właśnie na Legii. Nie wiadomo ponadto, na kogo gdański szkoleniowiec postawi w bramce. Paweł Kapsa po czerwonej kartce w Opolu teoretycznie nie musi pauzować w Pucharze Polski, ale nie można wykluczyć, że już w środę od pierwszej minuty szanse otrzyma Dominik Sobański, dla którego będzie to przetarcie przed sobotnim pojedynkiem ligowym. Ale - jeśli to dla miejscowych pocieszenie - kłopoty mają też legioniści. Ze względów zdrowotnych w Gdańsku ma zabraknąć m.in.: Piotra Gizy, Inakiego Astiza, Sebastiana Szałachowskiego, Miroslava Radovicia, Edsona, Bartłomieja Grzelaka i Dickson Choto. Autor: jag Autor: jag.