Okazja wydawała się dogodna, bo Korona miała przed tą kolejką tyle samo punktów, w dodatku wywalczyła je głównie na własnym stadionie. Gości do lepszej postawy miała zmobilizować "nowa miotła", czyli oficjalnie debiutujący w roli trenera (także w ekstraklasie) Marcin Sasal, który wcześniej zbierał pochwały za pracę w pierwszoligowym Dolcanie Ząbki. Czarne Koszule rozpoczęły z dużym impetem, ale w trzeciej minucie mógł je skarcić Jecek Kiełb, który jednak minimalnie chybił strzelając z 16 metrów. Później przewaga gospodarzy, którzy co chwila próbowali zaskoczyć Zbigniewa Małkowskiego uderzeniami z dystansu, rosła z każdą minutą. Akcje polonistów, którymi spod linii bocznej nieustannie dyrygował Bakero, coraz bardziej się zazębiały. Efekt przyniosły jednak dopiero w 29. minucie, kiedy Filip Ivanovski wykorzystał dokładne podanie Adriana Mierzejewskiego i strzałem z pola karnego zapewnił Polonii prowadzenie. W 43. minucie ta para była bliska skopiowania akcji, która przyniosła prowadzenie, ale tym razem strzał Macedończyka zablokowali obrońcy. Schodzących na przerwę polonistów żegnały gromkie brawa kibiców, którzy zgodnie komentowali: "W końcu można zobaczyć grę w piłkę, a nie bezładną kopaninę". W ich oczach były gwiazdor Barcelony urasta do miana cudotwórcy. W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie, choć poziom był niższy. Gospodarze nie grali z taką pasją, jak przed przerwą, ale kielczanie długo nie potrafili zagrozić bramce marznącego i nudzącego się Sebastiana Przyrowskiego. Bliżej od remisu było wyższe prowadzenie Polonii. W 64. minucie z ostrego kąta w Małkowskiego i trafił najbardziej aktywny na boisku Brazylijczyk Marcelo Sarvas, a osiem minut później rezerwowemu Danielowi Gołębiewskiemu poprzeczka przeszkodziła w zdobyciu pięknej bramki. W końcówce goście zagrali trochę odważniej, ale wydawało się, że kwadrans żwawego biegania to za mało, by liczyć choćby na jeden punkt. Stało się jednak inaczej. Już w doliczonym czasie gry sędzia Piotr Gil dopatrzył się faulu Piotra Dziewickiego i podyktował rzut wolny dla gości. Paweł Sobolewski dośrodkował w pole karne, gdzie w olbrzymim zamieszaniu Brazylijczyk Hernani skierował piłkę do siatki, zapewniając Koronie remis, który jednak nie odzwierciedla wydarzeń na boisku.