Piłkarz Piotr Kamiński na szersze wody wypłynął w ubiegłym sezonie, grając w Stali Mielec. Strzelając dla tego klubu kilkanaście bramek, wypromował się na tyle, że zainteresował się nim Lech Poznań. Działacze z Wielkopolski szybko sfinalizowali transfer i wydawało się, że jest po sprawie. Tymczasem swoje roszczenia odnośnie do transakcji zgłosił Jan Maruszak, który jak twierdzi, ma prawa do karty zawodnika. - Mówi o tym umowa zawarta przeze mnie ze Stalą Mielec w dniu 12 lutego 2007 roku. W zamian za zgodę na bezpłatne przejście Kamińskiego do tego klubu, miałem partycypować w ewentualnym transferze zawodnika do innej drużyny. Ponadto bez mojej zgody Piotrek nie mógł zostać przez Stal sprzedany do innego zespołu. Tymczasem taka sytuacja zaistniała. Dwie wersje Jak udało nam się ustalić, Stal przelała na konto Jana Maruszaka kwotę 40 tys zł. Tyle bowiem, według wskaźnika PZPN, była warta karta Piotra Kamińskiego, za którą zapłacił poznański klub. Sam zainteresowany twierdzi, że został oszukany. - Nie wierzę, że klub nie wziął od Lecha ani złotówki za to, że zawodnik wypromował się grając w Mielcu. Przecież przez jakiś czas Stal go utrzymywała. Zupełnie inną wersję przedstawia prezes Stali, Jacek Klimek. - Tak umówiliśmy się z Kamińskim, gdy przychodził do nas. W zamian za promocję, miał strzelać bramki. Obie strony były zadowolone i wywiązały się z umowy. Dlatego gdy odchodził do Lecha, całość uzyskanej kwoty z jego transferu przekazaliśmy panu Maruszakowi, który wyraził ustnie zgodę na transfer, na co mamy świadków. Dodam, że nie potrzebowaliśmy mieć jego akceptacji na piśmie, gdyż tak stanowiła wcześniej zawarta przez nas umowa. Rozstrzygnie sąd? Jan Maruszak uważa, że Stal przywłaszczyła sobie bezprawnie, w jego mniemaniu, większość kwoty, jaką Lech zapłacił jej za Kamińskiego. Według jego szacunków, mogło to być nawet 200 tys. zł. Działacze wielkopolskiego klubu, jako że ich konflikt nie dotyczy, nie zamierzają na temat transakcji udzielać jakichkolwiek informacji. Sam Maruszak chce wyjaśnić sprawę przed sądem. - Niestety, mielecka prokuratura do której trafiło moje zawiadomienie o przestępstwie, odmówiła wszczęcia dochodzenia. Mój pełnomocnik złożył jednak zażalenie i czekamy, że tym razem sprawa zostanie przez prokuratorów dogłębnie zbadana. Prezes Klimek nie boi się, że finał całego zamieszania może nastąpić też przed obliczem Temidy - Co więcej, nie wykluczam, że stanie się tak z naszej inicjatywy. Nie pozwolę, by ktoś szkalował nasz klub i osoby w nim pracujące. Nie wykluczam, że wytoczymy panu Maruszakowi sprawę o zniesławienie. Nauczony zaś przykrym doświadczeniem, zabroniłem wszystkim piłkarzom Stali podpisywać jakichkolwiek umów z menedżerami, dopóki są zawodnikami naszego klubu. PIOTR PEZDAN