- Widać, że niektórym zawodnikom brakuje "serducha". Niby się starają, niby chcą, jednak nie mają boiskowej ikry - powiedział 51-letni Karaś, który w latach 80. spędził w Legii siedem sezonów. Sobotnia przegrana w Lubinie z KGHM Zagłębiem Lubin 1:2 była trzecią z rzędu, a czwartą w sezonie podopiecznych trenera Macieja Skorży. - W sytuacji warszawskiej drużyny nie ma recepty, z którą pójdzie się od doktora do apteki i wykupi odpowiednie lekarstwa. To byłoby zbyt piękne - uważa uczestnik mistrzostw świata w Meksyku (1986 rok). Karaś podkreślił, że wszelkie konflikty wewnątrz zespołu powinny być likwidowane w zarodku. - Piłkarze nie muszą kochać wszystkich kolegów, ale zakładają koszulki tego samego klubu i powinni wspólnie walczyć na murawie. A po ostatnim gwizdku jedni mogą iść w lewo, a drudzy w prawo - ocenił. Jan Karaś był szkoleniowcem m.in. Hutnika Warszawa, a obecnie prowadzi czwartoligową Marcovię Marki. - Moja drużynę w sobotę uległa Tęczy Płońsk 1:5. Podobnie, jak w Legii, niektórzy gracze zbyt szybko uwierzyli, że są niepokonani. To zgubne myślenie na każdym poziomie rozgrywek. Bez ambicji i woli walki daleko się nie zajedzie - dodał.