Przedstawiciele 42 rodzin z Osiedla Dębowego protestują, bo nie zgadzają się z decyzją sądu. - Domagamy się uznania nas za pokrzywdzonych w jednej ze spraw przeciwko deweloperowi i rzetelnego analizowania akt sprawy" - oświadczyli. "Załamanie nerwowe i depresja" W Kaliszu u zbiegu ulic Raciborskiego i Dybowskiego w 2018 r. miało powstać Osiedle Dębowe, na którym domy kupiły 42 rodziny. Przedsiębiorca inwestycji nie dokończył a przyszli właściciele, którzy wpłacili pieniądze, znaleźli się w dramatycznej sytuacji. Spłacają kredyty za domy, których nie mają. Pani Urszula ma dwóch synów w wieku 4 i 2 lat. Powiedziała, że ta sytuacja doprowadziła wielu najemców do załamania nerwowego i depresji. - Od 4 lat ciągle walczymy, wielu z nas musi dorabiać, żeby udźwignąć kredyty i opłaty wynajmu mieszkania - powiedziała. 30-letni p. Adrian przyznał, że "ta tragedia odbiła się na całej jego rodzinie". - To straszne, że coś takiego dotknęło nas w tak młodym wieku. Odważyliśmy się kupić własne mieszkanie, chcieliśmy mieć własny kąt. To boli. Czuję wieli smutek i złość - wyznał. 75-letnia Jadwiga z mężem Zdzisławem przyszli pod sąd wesprzeć swoją 29-letnią wnuczkę Natalię. - Łzy do oczu się same cisną, gdy patrzymy na tych młodych ludzi; straszny start mają w życie - powiedziała pani Jadwiga. Deweloper z zarzutami Straty, jakie łącznie ponieśli, to prawie 10 milionów złotych. Sprawiedliwości zaczęli szukać w prokuraturze. Po wielu miesiącach śledztwa w czerwcu bieżącego roku Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp. skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko deweloperowi 48-letniemu Sebastianowi O. Zdaniem prokuratury, podejrzany oszukał ludzi; od początku wiedział, że może mieć problemy z dokończeniem inwestycji. Postawiono mu trzy zarzuty: oszustwo na szkodę nabywców mieszkań oraz kontrahentów realizujących budowę, niezłożenie wniosku o ogłoszenie upadłości reprezentowanej przez niego spółki oraz zatajenie przed nabywcami lokali mieszkalnych informacji o obowiązku przyjmowania wpłat na otwarty mieszkaniowy rachunek powierniczy. - Oskarżony zataił przed pokrzywdzonymi informację o posiadaniu przez spółkę wymagalnych zobowiązań finansowych z tytułu realizacji innych inwestycji i zamiarze przeznaczenia na jej pokrycie części środków uzyskanych od przyszłych lokatorów osiedla - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler. W trakcie śledztwa okazało się, że deweloper na rachunku powierniczym zgromadził tylko połowę pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży. Druga połowa wpłynęła na jego konto. - W ten sposób doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej wysokości 10 milionów złotych - podał prokurator. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Twierdzi, że problemy firmy były spowodowane wzrostem cen na materiały budowlane, czego nie mógł przewidzieć. Jak wyjaśnił rzecznik, na poczet grożącego obowiązku naprawienia szkody na rzecz pokrzywdzonych prokurator zajął udziały w spółce o wartości 175 tysięcy zł i na nieruchomościach w kwocie 2,7 mln zł. Prokuratura zastosowała wobec niego środek zapobiegawczy w postaci zakazu wykonywania funkcji członka zarządu w spółce. Poszkodowani liczyli, że część środków odzyskają ze sprzedaży innej działki - należącej do oskarżonego - przy ul. Piaszczystej i Wiosennej o pow. 5 ha. Tymczasem okazało się, że oskarżony ją sprzedał. - Mimo wskazanego ograniczenia działka na osiedlu Winiary została sprzedana za kwotę 2,5 mln zł (gdzie finalnie spółka otrzymała jedynie 1,5 mln zł). Nowym nabywcą została spółka z Leszna, z ówczesnym kapitałem zakładowym w kwocie 50 tys. zł, niezatrudniająca pracowników i niewywiązująca się z obowiązków składania sprawozdań do KRS - powiedziała mec. Karolina Skrzypczyńska, która reprezentuje pokrzywdzonych. Obecnie spółka wystawiła nieruchomość na sprzedaż za kwotę 9, 7 mln zł. Oszukani przez notariuszkę Prokuratura umorzyła ten wątek śledztwa dotyczący art. 296 kk (nadużycie zaufania) i celowe uszczuplenie majątku spółki. Mieszkańcy od decyzji prokuratury odwołali się do sądu, który podzielił stanowisko prokuratury i pozostawił ich zażalenie bez rozpoznania. - Zdaniem sądu wskazani nabywcy lokali nie mogą zostać uznani za pokrzywdzonych przestępstwem z art. 296 kk. Nie można bowiem przyjąć, że ich dobro zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przedmiotowe przestępstwo z tego artykułu - powiedziała rzecznik prasowy sądu Edyta Janiszewska. Pokrzywdzeni w sobotę wyszli na ulicę, by przed sądem wyrazić swój protest. "Domagamy się uznania naszej krzywdy. Stoimy tu, bo tyle razy już zawiedliśmy się, że bez przerwy musimy przypominać o krzywdzie, która nas dotknęła" - powiedzieli. Nabywcy mieszkań twierdzą, że zostali oszukani też przez notariuszkę, która sporządzała umowy dotyczące zakupu lokali. - Z tej sprawy wyłączono postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez notariusza z Kalisza - podał prokurator Meler. Notariusz - jak wyjaśniła adwokat Skrzypczyńska - w przygotowanych aktach notarialnych zawarła zapis, że kupujący zgadzają się na wpłatę pieniędzy na rachunek spółki zamiast tylko na rachunek powierniczy. Ten drugi miał chronić kupujących przed nieuczciwymi praktykami deweloperskimi. Jest nadzorowany przez bank a wypłaty z niego następują dopiero po ukończeniu kolejnych etapów budowy. Tak więc wpłacane przez kupujących pieniądze trafiały na rachunek dewelopera, który bez żadnego nadzoru mógł pieniądze wydawać na dowolny cel. - Nie poinformowała ludzi, że taki zapis jest dla nich skrajnie niekorzystny a przecież przepisy prawa obligują notariusza do dbałości o prawa każdej strony aktu, nie tylko jednej - dewelopera. Gdyby wszystkie pieniądze zostały ulokowane na rachunku powierniczym, to budowa zostałaby dokończona - tłumaczy mec. Skrzypczyńska. Budowa zostanie dokończona Obecnie inwestycją zarządza syndyk. Nowemu zarządcy z pomocą przyszło miasto Kalisz. Prezydent zgodził się, żeby inwestycję dokończyło Kaliskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego sp. z o.o. Termin zakończenia robót szacuje się na listopad 2021 roku. Z uwagi na fakt, że deweloper wybudował osiedle niezgodnie z projektem, konieczne było przygotowanie projektu zastępczego, aby uniknąć wyburzenia istniejących już konstrukcji. Koszty dokończenia budowy pokrywają mieszkańcy. Ich wysokość - jak wyjaśnia mec. Skrzypczyńska - uzależniona jest od wielkości mieszkania, ale również od konieczności wykonania wielu prac poprawkowych. Na chwilę obecną wahają się one od 37 tys. do 53 tys. zł a nawet 80 tys. zł od mieszkania, a kwota ta nie jest ostateczna. Oskarżonemu grozi do 10 lat więzienia.