Podczas Mistrzostw Zachodniej Polski, które odbyły się 14 marca w Solcu Kujawskim, nowosolanie zdobyli siedem medali. W zawodach wzięło udział 140 karateków z 19 silnych ośrodków z zachodniej i północnej Polski. Z Nowosolskiego Klubu Karate Kyokushin na zawody wyjechała dziesięcioosobowa grupa. Praca daje efekty Osiemnastolatka Agnieszka Bohaczyk, debiutantka w śród seniorów, zrobiła prawdziwą furorę. Zajęła pierwsze miejsce w kategorii do 55 kilogramów, a był to jej debiut wśród seniorów na tak poważnej imprezie. Bardzo dobrze powalczył także Michał Blicharski, który na zawodach święcił podwójny sukces. W light-contact zajął drugie miejsce w kategorii do 70 kilogramów, a w full-contacie był trzeci. Drugie miejsce w kategorii do 70 kilogramów zajął Sylwester Wdowiak, który walczył w formule light-contact. Jego kolego klubowy Aron Krawczyk był trzeci w tej samej kategorii. Maciej Leśniewski także był trzeci, ale w kategorii wagowej do 65 kilogramów. Wśród seniorów powyżej 35 roku życia trzecie miejsce zajął Waldemar Leśniewski, pełniący jednocześnie funkcję prezesa klubu. - Ci zawodnicy od wielu lat trenują u nas w klubie i teraz ta ciężka praca, którą włożyli w trening, to serce, daje efekty - podsumowuje dorobek medalowy młodszych kolegów Ireneusz Dąbrowicz, trener zawodników. Seniorzy idą w świat Karatecy jednak, podobnie jak i inne sekcje sportowe w Nowej Soli, mają ból głowy. Wytrenowanie, wyszkoleni zawodnicy idą w świat. Szczęście, jeśli kontynuują sportową karierę, najczęściej jednak ich przygoda ze sportem kończy się wraz z zakończeniem nauki w szkołach średnich. - Młodzież nam ucieka, trudno dochować się seniora, szczególnie szkoda tych bardzo uzdolnionych - mówi I. Dąbrowicz. - Jedna z naszych dziewczyn, Joanna Stachowiak, rozpoczęła studia w Warszawie, nie porzuciła sportu i zdobyła tytuł Mistrzyni Polski, co prawda nie w kyokushin ale w karate shotokan - dopowiada W. Leśniewski. - I dlatego cieszymy się z tych sukcesów, które osiągają młodzi zawodnicy - uzupełnia trener I. Dąbrowicz. Ciężki los karateki Korzenie nowosolskiego karate sięgają lat 80., zaczęły rozwijać się wtedy sporty walki, które przywędrowały do nas z Zielonej Góry. Przez okres swojego rozwoju NKKK przechodził swoje lepsze i gorsze chwile, przewinęło się przez niego tysiące ćwiczących, a także dziesiątki prowadzących zajęcia w klubie. Bywały momenty pełne chwały, pełne sportowej jakości z najwyższej półki, ale bywało i tak, że w klubie działo się źle niekoniecznie ze sportowych powodów. Dzisiaj klub działa tylko dzięki pasji. - Jesteśmy jak człowiek, który nie ma pracy, jest na zasiłku. Za 500zł nie da się przeżyć, ale się musi i się żyje - mówi trener Dąbrowicz. Klub, który zrzesza ponad setkę sportowców, żyje ze składek, pomocy rodziców zawodników i z dotacji, która wynosi 4000zł na rok. - Jeśli chodzi o życie ze składek, to najbardziej obrazowe będzie zestawienie nas z innymi klubami. U nas zawodnik płaci miesięcznie 35zł, zwykle minimalną składką klubową jest 70zł, a bywa nawet 100zł czy 140zł. Pytają nas wtedy, co my w ogóle i po co to robimy - mówi W. Leśniewski. Na co klub musi mieć pieniądze? - Dosłownie na wszystko, wynajęcie hali do treningów, opłaty startowe, wyjazdy na zawody, licencje - wyliczają włodarze klubu. Szczególnie trudne są wyjazdy, zawody makroregionów czy Mistrzostwa Polski, to kilkusetkilometrowe wyprawy. Cieszą się jednak, że zawsze są blisko ludzie, którzy chcą pomóc. - Mówimy tu o rodzicach, nie tylko tych zawodników, którzy dziś trenują, ale także byłych zawodników. Po prostu nam chętnie pomagają. Zawsze. I zawsze możemy na nich liczyć - mówi I. Dąbrowicz. Nie zrażają się, nie mają do nikogo pretensji. Robią swoje, nie oglądają się na innych z błagalnymi gestami "pomóżcie". Na dziś sercem tego klubu jest działalność czterech pasjonatów, prócz dwóch naszych rozmówców trzeba wspomnieć o Zbyszku Czechu i Krzysztofie Olejniku. We czwórkę robią w klubie wszystko, dzielą się obowiązkami zarówno jako członkowie zarządu jak i trenerzy. W maju po raz drugi z rzędu organizują Mistrzostwa Województwa w karate kyokushin. Rok temu impreza udała się wspaniale, podkreślali to i widzowie, i uczestnicy. Obaj nasi rozmówcy przyznają, że ukłon z ich strony należy się w stronę włodarzy Kożuchowa, którzy bardzo sprzyjają karate. - Mamy z tamtej strony ogromną pomoc, organizacyjną i finansową, za to jesteśmy wdzięczni - mówi I. Dąbrowicz. Ambitne plany Myślą, by zorganizować Mistrzostwa Polski, choć obawiają się, że trudne będzie to do dźwignięcia logistycznie, choćby zakwaterowanie niemal 200 osób to w Nowej Soli spory problem. - Jako klub idziemy ciągle do przodu, rozwijamy się, pomagamy sobie wzajemnie, dzielimy się obowiązkami, zastępujemy się, kiedy jest potrzeba, bo trzech z nas pracuje w służbach mundurowych i czasami niespodziewanie zmienia się plan dnia - mówi I. Dąbrowicz. - A wszystko robimy po to, by to nasze karate miało ręce i nogi, żeby z jednej strony dzieci miały zajęcia sportowe, a z drugiej strony kształtujemy ich charaktery, wychowujemy je. Oprócz stricte sportowego szkolenia, zawodnicy klubu uczestniczą w biwakach, obozach, integrują się nie tylko w swoim towarzystwie, ale również wciągają w życie klubu rodziców. Robią wszystko, by to niemal 30-letnie dziś dziecko zwane nowosolskim karate szło dalej, rozwijało się. "Harmonia jest podstawą karate. Miłość do rodziców, szacunek do nauczycieli, zaufanie w stosunku do przyjaciół oraz skromność wydają się być korzeniami Budo- -Karate Kyokushin. Myślę że jest ono bardzo potrzebne współczesnemu światu. Kyokushin oznacza poszukiwanie najwyższej prawdy w aspekcie fizycznym, psychicznym oraz duchowym" - tak definiuje tę dyscyplinę człowiek, który stworzył karate kyokushin - Masutatsu Oyama. Tę drogę wskazują swoim podopiecznym panowie Leśniewski, Dąbrowicz, Czech i Olejnik. Romantyczny niemal idealizm zawsze łączył się z jakimś bólem, nie inaczej jest w nowosolskim klubie. Jest ciężko, ale się nie poddają. Idą dalej. Marek Grzelka