STAL: Olczyk, Ściurka, Dązbłaż, Zaroślińska, Niedźwiecka, Dutkiewicz, Banecka (libero) oraz Ordak, Związek, Skorupa, Łukaszewska, Wilk GEDANIA: Savochkina, Skowrońska, Tokarska, Wellna, Nuszel, Ziemcowa, Durajczyk (libero) oraz Pasznik, Kaliszuk. Sędziowali: Andrzej Kuchna i Marek Budzuk. Obydwa zespoły specjalnie nie zaskoczyły. Najwyraźniej w świecie zjadła je trema, bo każda ekipa chciała przecież wygrać i to najlepiej za trzy punkty, by poprawić swoje miejsce w ligowej tabeli. Gra była więc taka sobie, a punkty zdobywano głównie po błędzie przeciwnika. Zaskoczył za to trener Stali, Roman Murdza, ustawieniem pierwszej szóstki. Po przekątnej zagrała Katarzyna Zaroślińska, a na środku, na podwyższeniu bloku, Paulina Dutkiewicz. - Pociągnięcie to wyszło nam na dobre. I jedna, i druga zawodniczka zrobiły to, co do nich należało - cieszył się po meczu trener Murdza. - Stal wypunktowała nas głównie blokiem. Tym elementem zdobyła aż 18 punktów - żalił się z kolei Grzegorz Wróbel, szkoleniowiec Gedanii. Ściurka i spółka Stal rozpoczęła z wielkim animuszem. W pierwszej partii Gedania miała więc niewiele do powiedzenia. Raczej tylko statystowała i przyglądała się temu, co na siatce wyprawiają Dorota Ściurka wespół z Katarzyną Zaroślińską i Iwoną Niedźwiecką. Po ataku "Iwo" było 12:11. Kiedy ze skrzydła po raz kolejny huknęła Zaroślińska, Stal była już niemalże pewna swego (20:14). I ku uciesze wszystkich za chwilę postawiła na swoim. Gra błędów W kolejnych setach miejscowe przyprawiły swoich sympatyków o szybsze bicie serca. I dziw, że nikt, patrząc na to, co dzieje się na parkiecie, nie dostał zawału serca. W drugiej partii mielczanki popełniały proste błędy, szczególnie w przyjęciu. Gedania seriami zapisywała więc punkty na swoim koncie. A że w sobotę też nie była najlepiej usposobiona, równie szybko je traciła. Z 10:15 zrobił się remis. Po autowym ataku Mai Tokarskiej było po 18. Kiedy w końcu pannom z Mielca po raz pierwszy w tej odsłonie udało się wyjść na prowadzenie (20:19), wszyscy odetchnęli z ulgą. Za chwilę spotkał ich jednak spory zawód. Katarzyna Wellna i Natalia Nuszel udanymi zagraniami sprawiły, że w meczu był remis 1-1 i wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Nerwy ze stali Dwie kolejne odsłony zakończyły się wygraną Stali. Ta na słowa uznania zasłużyła szczególnie w partii numer 3, w której dyktowała warunki gry od samego początku (4:1, 8:4, 10:6, 13:7, 23:18, 25:20). Kolejna odsłona wydawała się więc być tylko formalnością. Była jednak istnym horrorem. Stal przegrywała 18:21. Za chwilę, po autowym ataku Tokarskiej, Stal prowadziła 23:21. Błędy w przyjęciu zagrywki sprawiły, że pierwsza piłka setowa należała do Gedanii. Stal ma jednak nerwy ze... stali. Najpierw odrobiła straty, a potem po atomowym zbiciu Zaroślińskiej i autowym Nuszel mogła zacząć świętować pierwszą wygraną w tym sezonie przed własną publicznością. WITOLD SOCHAR Roman MURDZA, trener Stal: Nieważne, w jakim stylu wygraliśmy. Ważne, że wygraliśmy ten mecz za trzy punkty. Waga tego pojedynku troszkę nas usztywniła. Wiedziałem, że Gedania nie odpuści do samego końca. I tak faktycznie było. Grzegorz WRÓBEL, trener Gedania: - Bardzo chcieliśmy pokazać się w Mielcu z dobrej strony, a do tego coś jeszcze ugrać. Nie udało się. Popełniliśmy zbyt dużo błędów własnych, by myśleć o jakiejkolwiek zdobyczy punktowej. Piłka nas dziś po prostu nie słuchała.