Stal powinna cieszyć się z powadzenia już w 7. min. meczu. Po rzucie wolnym Daniela Radawca, piłka sadła pod nogi Marka Kusiaka, stojącego tuż za linią pola bramkowego. Futbolówka co prawda potoczyła się w kierunku bramki Znicza, ale minęła lewy słupek od zewnętrznej jego strony. Radawiec kontra Błażejczyk "Radar" kilka razy w pierwszej odsłonie nękał Błażejczyka. Był prawie przy każdym wolnym, a że tych nie brakowało, więc gospodarz przyjezdnych miał prawo truchleć. Nasz pomocnik strzelał kąśliwie w 11., 30. i 44. min. Gol wręcz wisiał w powietrzu i pechowo dla przyjezdnych, dostali go do szatni. Refleksem popisał się przy nim Kamil Gęśla, ale to znów Radawiec idealnie przerzucił daleka piłkę nad murem pruszkowian, a jego koledze z ataku, wystarczyło tylko skierować ją do bramki. Wystarczyło? Iluż by zmarnowało taką sytuację. Goście w pierwszej połowie tylko raz poważniej zagrozili bramce Stali. Osoliński huknął z 12. metrów " z dużego palca" i dziwne, że nie połamał palców naszemu bramkarzowi, gdy ten przekierowywał futbolówkę na róg. Ładny mecz rozegrał Krystian Getinger. Co raz uciekał z piłką rywalom, a ci nie mogąc pogodzić się ze stratą, coraz brutalniej faulowali pomocnika Stali. W 27. min. Paweł Tomczyk uderzył naszego zawodnika głową w twarz. Choć to było już po odgwizdaniu rzutu wolnego, został ukarany tylko "żółtkiem". Nie była to jedyna decyzja arbitra z Małopolski, którą doprowadzał kibiców do pasji. Wynik powinien być wyższy W drugiej połowie było tyleż żywiołowości, co chaosu. Więcej możliwości do pokazania swojego talentu miał Bartłomiej Dydo. To jednak gospodarze zrobili sobie przynajmniej dwie okazje, po których powinny paść bramki. Gdyby w 55. min. Radawiec zdecydował się na strzał, a nie podanie, na sto procent byłoby 2:0. Gol powinien też paść po akcji Rafała Turczyna w ostatnich minutach meczu. Na wślizg z pola bramkowego zdecydował się Michał Kachniarz, ale pechowo minął się z piłką. Komentarze trenerów Robert Podoliński, trener Znicza Pruszków: - Przegraliśmy pechowo, bo to my dominowaliśmy na boisku. Stal specjalnie nas nie zaskoczyła. Miejscowi zagrali lepiej z kontrataku i to wystarczyło, żeby wyjechać z pustym kontem ze Stalowej Woli. Sławomir Adamus, trener Stali Stalowa Wola: - Może Znicz był częściej przy piłce, ale to my mieliśmy więcej z gry. Goście nie stworzyli sobie tak dogodnych sytuacji, jak my. Na dobrą sprawę mogliśmy, a wręcz powinniśmy to wygrać przynajmniej 3:0. STAL STALOWA WOLA - ZNICZ PRUSZKÓW 1:0 (1:0) 1:0 Gęśla (45.) Jak padła bramka? 1:0 Po rzucie wolnym Radawca z 20. m., piłka spadła tuż przed bramkarzem Znicza. Odbiła się od niego, trafiła pod nogi Kamila Gęśli, a ten strzałem z 3. m. pokonał Błażejczyka. STAL: Dydo - Demusiak, Kusiak, Wieprzęć, Witek - Piątkowski, Kachniarz, Horajecki, Radawiec (90. Gilar), Getinger - Gęśla (82. Turczyn). ZNICZ: Błażejczyk - Tomczyk, Jędrzejczyk, Kowalski, Januszewski - Bylak (65. Kopciński), Kucharski, Osoliński, Feliksiak, Rybaczuk (64. Raciewicz) - Tatara. Sędziował Robert Marciniak z Krakowa. Żółte kartki: Gęśla, Getinger, Piątkowski oraz Kowalski, Tomczyk, Jędrzejczyk, Tatara. Widzów 800. Jerzy Mielniczuk jurek.mielniczuk@wp.pl