Sąd nakazał też zapłatę przez oskarżonego pokrzywdzonej Kamili R. 50 tys. zł zadośćuczynienia. Bartłomiejowi R. prokuratura zarzuciła też posiadanie w komputerze treści pornograficznych z udziałem dzieci, za co sąd skazał go na rok więzienia. Łączna kara za oba przestępstwa wyniosła 15 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny. Z ustaleń śledztwa wynika, że mężczyzna znęcał się w Gdyni psychicznie i fizycznie nad 31-letnią dziś kobietą od 2013 r. do 2 czerwca 2016 r., kiedy to wypchnął ciężarną żonę z balkonu. Po upadku kobieta doznała urazu głowy, płodowi nic się nie stało. Dramatyczną sytuację widzieli robotnicy pracujący przy bloku, którzy zawiadomili policję i pogotowie ratunkowe. Jak ustaliła prokuratura, znęcanie się polegało m.in. na tym, że oskarżony uderzał Kamilę R. pięścią i otwartą dłonią po całym ciele, bił ją metalową pałką i kablem, rozbił lustro na jej głowie, rzucał nią o podłogę i o ścianę, a także przypalał ją papierosami oraz kłuł igłami w okolicy pośladków. Prześladowana kobieta spędzała od czasu do czasu noce w piwnicy lub na dworcu PKP. Bartłomiejowi R. zarzucono też, że znieważał swoją żonę słowami, kazał nagrywać jej rozmowy z bliskimi, a później je kontrolował. Przewodnicząca składu sędziowskiego Joanna Więckowska wyjaśniła w uzasadnieniu wyroku, że przemoc oskarżonego wobec żony rozpoczęła się niedługo po ich ślubie i po urodzeniu się pierwszego dziecka. "Pokrzywdzona, jak duża liczba osób znajdujących się w takiej sytuacji, nie informowała znajomych i rodziny o tym, co się dzieje w jej domu. Jest to postawa częsta wśród osób doznających przemocy różnego rodzaju" - mówiła sędzia. Oskarżony nie przyznał się do winy Zarówno w trakcie śledztwa, jak i procesu, który toczył się za zamkniętymi drzwiami, oskarżony nie przyznał się do winy. Zaprzeczał, że znęcał się nad żoną i wypchnął ją z balkonu i że miał materiały pedofilskie. Pokrzywdzona twierdziła zaś, że sama wypadła z balkonu na ziemię, szukając ucieczki z mieszkania przed atakującym ją mężem. Sędzia wyjaśniła, że o tym, że to Bartłomiej R. spowodował upadek kobiety przesądziły głównie zeznania robotników, którzy zeznali, że widzieli, jak mężczyzna chwycił kobietę za barki i wyrzucił z balkonu. Ponadto biegły sądowy uznał, że ułożenie ciała kobiety na ziemi świadczy, że najprawdopodobniej nie mogła ona wypaść sama z balkonu. Za usiłowanie zabójstwa Bartłomiejowi R. groziła kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat. Maksymalnie mógł on zostać ukarany nawet 25 latami więzienia lub dożywociem. Sąd uznał, że w przypadku oskarżonego wymierzenie mu kary 25 lub dożywotniego więzienia miałoby charakter izolacyjny. Wymierzając karę 15 lat więzienia sąd uwzględnił, że Bartłomiej R. nie planował zabić swojej małżonki, ale wypchnął ją z balkonu w sposób nagły i impulsywny. "To, że pokrzywdzona nie zginęła, może zawdzięczać właściwie tylko szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Spadając w dół, zahaczyła o parapet piętro niżej i to uderzenie zmieniło sposób i siłę upadku" - ocenił sąd. Prokurator Maja Rodwald powiedziała dziennikarzom, że wyrok jest "w pełni satysfakcjonujący i sprawiedliwy" (prokuratura domagała się dla oskarżonego kary 15 lat więzienia i 100 tys. zł zadośćuczynienia dla pokrzywdzonej - PAP). W sądzie nie pojawił się obrońca Bartłomieja R. Oskarżony, który od czerwca 2016 r. przebywa w areszcie, był na ogłoszeniu wyroku.