- Po zeszłomiesięcznym PŚ w Lizbonie, w którym zająłem drugie miejsce, bardzo ciężko pracowałem na treningach. Teraz przyszła pora na start kontrolny, który zweryfikuje, czy starania moje i szkoleniowca Sławomira Smatra idą w dobrym kierunku, czy trzeba jeszcze coś modyfikować w zajęciach - powiedział 23-letni Eitel. W Polsce zawodnik stołecznej Gwardii pozostaje na razie w cieniu starszego i bardziej utytułowanego kolegi, 30-letniego Janusza Wojnarowicza (Czarni Bytom). To nie oznacza, że Eitel jest anonimową postacią na międzynarodowych matach. W stolicy Portugalii był o krok od pokonania największej współczesnej gwiazdy judo - Francuza Teddy'ego Rinera. - Po raz drugi w karierze przegrałem z nim minimalnie, ale porażka jest porażką. W Lizbonie Riner jako pierwszy dostał od sędziów karę shido za pasywność. Później mnie to spotkało, a 15 sekund przed końcem - ponownie. W ten sposób uległem rywalowi na yuko. Podobnie było w 2008 roku w półfinale mistrzostw świata open w Paryżu - dodał. Wyjazd na PŚ do Mongolii jest prawdziwą wyprawą. Eitel leci do Ułan Bator przez Pragę i Moskwę. - Łącznie podróż zajmuje 24 godziny, ale bardzo zależy mi na tym występie. To ważny sprawdzian przed wrześniowymi MŚ w Tokio. W drodze powrotnej z Mongolii zostajemy z trenerem Smatrem na campie w Mińsku. Będą tam mocni zawodnicy z bloku wschodniego, więc nie zabraknie silnych sparingpartnerów - przyznał Eitel.