Polonia może się utrzymać - zapewnia Wojciech Matczak Wczoraj prowadził pan Polonię Bytom przeciwko drużynie GKS Tychy, której jest pan zagorzałym kibicem - pojawiły się sentymenty? Wojciech Matczak: - Oprócz bycia kibicem Tychów jestem zawodowcem, więc sentymenty musiałem schować do kieszeni. Ale oczywiście jestem przekonany, że GKS będzie w tym sezonie mistrzem Polski. A czy Polonia Bytom się utrzyma? - Sytuacja jest trudna i naszą jedyną szansą jest faza play out, czyli baraże o utrzymanie. To nie znaczy, że regularny sezon traktujemy ulgowo - wychodzimy na taflę, żeby wygrać. Ale nie oszukujmy się - jesteśmy na takiej pozycji, że odrobienie strat punktowych do reszty zespołów graniczy z cudem. W innych klubach, które notują spadki formy, szkoleniowcy narzekają, że hokeiści wolą iść na piwo niż na mecz. Jak jest w Polonii? - Nie ma problemu braku zaangażowania, a na treningach zawodnicy nie pojawiają się po piwku. Mam z kolei problem z umiejętnościami. Przychodząc do Bytomia, otwarcie mówiłem, że bez wzmocnień nie mamy szans na utrzymanie. Jako że chyba nikt z polskiej ligi nie zdecyduje się na przejście do Polonii, musimy szukać poza Polską - najlepiej w Czechach i na Słowacji. Ma pan już kogoś konkretnego na oku? - Nazwisk jeszcze nie podam, ale nasi działacze spotkali się ostatnio z działaczami czeskiej drużyny Oceláři Třinec i wiem, że rozmawiali o nawiązaniu współpracy także jeśli chodzi o zawodników. Zresztą z tego co wiem, to Polonia chce nawiązać szersze kontakty z Trzyńcem. Mimo kłopotów kadrowych w ciągu zaledwie kilku tygodni zdołał pan odbudować zaufanie wielu kibiców do bytomskiej drużyny. - Pięć meczów rozegraliśmy na wysokim poziomie i udowodniliśmy, że Polonia może wygrywać. Zwycięstwa z Naprzodem i Sanokiem, dobra postawa i pechowe porażki w Toruniu oraz Gdańsku - to wszystko jakoś nas podbudowało. Potem przyszła kompromitująca porażka z Jastrzębiem. - Nie poznałem chłopaków w tym meczu. Chyba zbyt wcześnie uwierzyli, że po kilku dobrych występach są już gwiazdami. Pewnie na treningu im się oberwało? - Nie ma na to czasu. Rozgrywamy po trzy mecze w tygodniu i nawet gdybym chciał im trochę natrzeć uszu, to wolę się skupić na pracy. Mamy dwa miesiące na przygotowanie się do baraży, które zadecydują o naszym być albo nie być w ekstralidze. Ja stawiam raczej na "być". Łukasz Buszman