Mężczyzna przyjmował opłaty w punktach kasowych m.in. za prąd, gaz i ubezpieczenia. Jednak zamiast przekazywać pieniądze odpowiednim instytucjom, przelewał je na swoje konto. Na razie policjanci informują o skradzionych 50 tysiącach złotych. Kwota ta może być jednak kilkukrotnie większa, bo pokrzywdzeni cały czas się zgłaszają. Sprawa wyszła na jaw, bo jedna z firm ubezpieczeniowych przestała dostawać regularne dotąd wpłaty i zawiadomiła policję. Jak się okazało, ci, którzy w kilku punktach kasowych w Zawierciu, Porębie czy Myszkowie płacili regularnie za prąd, gaz czy internet też zaczęli dostawać ponaglenia. Właściciel punktów sam zgłosił się na policję. Tłumaczył się kłopotami finansowymi. Teraz kłopoty mają jednak przede wszystkim jego klienci, bo choć zostali oszukani, zaległe rachunki muszą zapłacić.