W zawodach na Węgrzech Domińczak startował w formule low-kick. To walka w pełnym kontakcie, w której są dozwolone również kopnięcia na uda. To czyni ją obok formuły K-1 jedną z najmocniejszych odmian kickboxingu. Bytomianin zaczął starty szczęśliwie, trafił na wolny los i nie musiał toczyć walki wstępnej. W drugiej walce rywalem M. Domińczaka był Serb Nemanja Mihajlovic. - To zawodnik niewygodny, ale cały czas utrzymywałem lekką przewagę. W trzeciej rundzie sędzia odjął mi punkt za niedozwoloną, według niego, technikę. To spowodowało, że musiałem ruszyć do przodu i po jakichś piętnastu sekundach trafiłem rywala prawym hakiem na splot. Po nim padł i już się nie podniósł - opisuje walkę bytomianin. Na drodze Domińczaka do głównego trofeum stał już tylko jeden zawodnik, Rosjanin Saaya Solangy. - Rosja to potęga w sportach walki. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Widziałem jego wcześniejsze walki i ułożyłem taktykę na finał. Przez wszystkie rundy starałem się blokować akcje bokserskie i odpowiadać technikami nożnymi. W efekcie mój styl walki bardziej podobał się sędziom i to mi przyznali zwycięstwo - cieszy się Maciej Domińczak. Marek Grzelka