W Soligorsku Pasy będą walczyły o odrobienie strat po pierwszym spotkaniu w Krakowie. Przypomnijmy, że w sobotę (21. czerwca) Cracovia przegrała na własnym boisku z białoruskim Szachtiorem Soligorsk 1:2. Tak więc los sprawił, że droga Pasów do piłkarskiej Europy prowadzi przez Białoruś. Przed meczem w Krakowie drużyna z Soligorska stanowiła sporą niewiadomą. Jednak dla sympatyków Cracovii jeszcze większą zagadką była dyspozycja krakowian, którzy wznowili treningi raptem pięć dni przed meczem. Na dodatek w ostatniej chwili ze składu wypadli dwaj napastnicy - Tomasz Moskała i Bartłomiej Dudzic - co sprawiło, że w drużynie zadebiutował pozyskany dosłownie kilka dni wcześniej Marcin Krzywicki. Kiepski start O ile spotkanie w Krakowie dało odpowiedź na pytanie, na co stać Białorusinów, to o dyspozycji Cracovii wciąż trudno się wypowiadać. Na początku meczu to krakowianie dyktowali warunki na boisku. Z czasem przewaga Cracovii rosła i w końcu po rzucie rożnym w 26 minucie Paweł Nowak skutecznie wykończył akcję drużyny i mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał białoruskiego bramkarza. Trzy minuty później piłka po raz drugi wylądowała w białoruskiej bramce. Makawczik co prawda zatrzymał mocny strzał Krzywickiego, ale po dośrodkowaniu napastnika Pasów piłkę do siatki skierował Kamil Witkowski. Uczynił to jednak, zdaniem arbitra, ręką, za co został ukarany żółtą kartką. Jako że wcześniej gracz Cracovii ujrzał już żółty kartonik, maltański sędzia wykluczył go z gry. Choć do przerwy krakowianie grali w miarę przyzwoicie, czasem zagrażając bramce Makawczika (m.in. strzał w poprzeczkę Pawlusińskiego), to jednak gra przez godzinę w dziesięciu nie pozwala właściwie ocenić przygotowania drużyny do walki na boisku. Dobry "Wąski" Faktem jest, że przez całą drugą połowę to Białorusini próbowali grać w piłkę, a Pasy ograniczały się jedynie do wybijania piłek w kierunku osamotnionego Krzywickiego, który pozostawał na desancie. Młody gracz Cracovii nie był jednak w stanie w pojedynkę zagrozić bramce Białorusinów., a ci coraz śmielej atakowali przedpole bramki Cabaja. Gole dla gości były tylko kwestią czasu, choć główne zagrożenie dla Cracovii stanowiło wybieganie zawodników białoruskich, którzy mieli ogromne problemy z dokładnym wykończeniem stwarzanych przez siebie sytuacji. Po zejściu w 63 minucie Barana gra obronna Pasów stawała się coraz bardziej rozpaczliwa i w końcu piłka znalazła drogę do siatki Cabaja. Wynik 1:2 do samego końca był zresztą zagrożony i jedynie świetnej postawie "Wąskiego" Cracovia zawdzięcza utratę tylko dwóch bramek. Potrzebne gole Jak wyglądają szanse krakowian przed rewanżem? Wydaje się, że białoruska drużyna jest zdecydowanie w zasięgu podopiecznych Stefana Majewskiego, których bez wątpienia stać na odrobienie strat nawet na boisku rywali. Przeszkodą w awansie może okazać się jednak moment, w jakim przychodzi rozgrywać mecze Pucharu Intertoto. Z każdą minutą było bowiem widać braki w przygotowaniu kondycyjnym Pasów. Na tle będących w środku sezonu Białorusinów krakowianie poruszali się coraz wolniej, choć w ocenie ich postawy nie bez znaczenia może być gra przez godzinę w osłabieniu. Piłkarze przyznają, że odstawali od przeciwnika pod względem przygotowania fizycznego. Jednak strzelec bramki dla Pasów Paweł Nowak wciąż ocenia szanse awansu 50 na 50. - To jest dwumecz, a skoro Szachtior potrafił wygrać u nas i strzelić dwie bramki, to dlaczego my nie możemy tego osiągnąć na Białorusi - zauważa, i dodaje, że drugi mecz wypadnie już nie po pięciu, ale po dwunastu dniach treningów. Aby awansować do II rundy rozgrywek Pucharu Intertoto, Cracovia potrzebuje zwycięstwa w wyjazdowym meczu i strzelenia przynajmniej dwóch bramek. Cracovia w rewanżu musi strzelić co najmniej dwie bramki, aby myśleć o awansie. Rafał Nowak redakcja.krakow@echomiasta.pl