- Cały czerwiec zapowiada się bardzo pracowicie. Będzie taki tydzień, w którym zaplanowane mam aż pięć zawodów - mówi Rafał Okoniewski. - Dziś przed panem mecz w lidze szwedzkiej, jutro zaległy ćwierćfinał IMP w Poznaniu. Zdąży pan na zawody w stolicy Wielkopolski? - Mam taką nadzieję, chociaż czasu rzeczywiście nie ma za wiele. Zabieram do Szwecji trzy motocykle i potem czeka mnie ciężka droga powrotna m.in. przez Danię do Poznania. Ale nie tylko ja mam taki problem. W podobnej sytuacji będzie np. Adam Skórnicki czy Adrian Miedziński, którzy także będą pędzić ze Szwecji do Polski. - Cel na jutrzejszy ćwierćfinał to bez wątpienia awans do półfinału na torze w Krośnie, gdzie stawka będzie już o wiele mocniejsza. Wystartują tam m.in. Tomasz Gollob i Janusz Kołodziej... - Na razie nie myślę o zawodach w Krośnie. Aby się tam dostać, trzeba najpierw dobrze pojechać w jutrzejszym ćwierćfinale. Forma jest, sprzęt spisuje się dobrze, więc jestem optymistą przed zawodami w Poznaniu. Szkoda tylko, że nie udało ich się objechać w pierwotnym terminie. - Bardzo denerwuje pana to przekładanie kolejnych zawodów? - Miłe to na pewno nie jest, bowiem trzeba od nowa zaplanować logistycznie kolejne dni i zmieniać harmonogram. Jeśli zawody odbywają się zgodnie z planem, człowiek wpada w odpowiedni rytm, który niestety burzą odwołane kolejne imprezy. Wówczas nie dość, że zwiększa się intensywność startów, to jeszcze trzeba gonić z zawodów na zawody. Pogoda w tym sezonie nas rozpieszcza. W tej chwili w Lesznie, gdzie mieszkam, ciągle pada. Mam nadzieję, że do jutra przestanie i zawody w Poznaniu uda się objechać. - W czwartek przed panem i Maciejem Kuciapą kolejna ważna impreza - finał MPPK w Toruniu. Miał pan już okazję startować na Motoarenie? - Jeździłem w Toruniu w ubiegłym sezonie podczas Klubowego Pucharu Europy w barwach Kaskadu Równe (Okoniewski zdobył 11 punktów i był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu, który wygrał całe zawody - przyp. red.). Tor mi odpowiada, więc nie powinno być problemów z przystosowaniem do niego sprzętu. Stawka zawodów jest bardzo mocna, ale trudnych rywali mieliśmy także w półfinale, który zakończył się naszą wygraną. Jedziemy do Torunia po jak najlepszy wynik. - Jak się jeździ panu w parze z Maciejem Kuciapą? Czy fakt, że również w lidze startujecie w jednej parze pomaga? - Z Maćkiem startuje mi się bardzo dobrze. Nie ma najmniejszych problemów, aby porozumieć się i współpracować na torze. To, że w lidze jeździmy razem z pewnością pomaga nam się zgrać i może to tylko zaowocować lepszymi wynikami. - Rzeszowskich kibiców powoli przyzwyczajacie do tego, że gromicie swoich rywali w meczach przed własną publicznością. Czy podobnie będzie w niedzielnym meczu z RKM-em Rybnik? - Każdy mecz jest inny i nie jest wcale powiedziane, że także z Rybnikiem wygramy wysoko. Na własnym torze jesteśmy bardzo dobrze spasowani i to ma przełożenia na wyniki poszczególnych spotkań. Mam nadzieję, że niedzielny mecz w ogóle dojdzie do skutku i że pogoda wreszcie zacznie nam sprzyjać, bowiem w tym roku i tak mamy już wystarczająco dużo zaległości. Rozmawiał Marcin Jeżowski