Co nie udało się polonistom udało się gościom z Chełmna. W dziewiątej minucie gapiostwo defensorów Polonii wykorzystał Piotr Gross i w sytuacji sam na sam nie dał szans Dominikowi Suchowskiemu. Rezerwowy golkiper bydgoszczan (zastępował Marcina Matysiaka) próbował co prawda interweniować, jednak czynił to nieporadnie i nie był w stanie uchronić swojego zespołu przed utratą bramki. "Niestety źle rozpoczęliśmy to spotkanie" - przyznał po meczu Artur Górecki. "To gracze z Chełmna mieli przewagę, widać to było choćby w posiadaniu piłki" - zauważa szkoleniowiec. Goście próbowali pójść za ciosem, jednak wyprowadzane przez nich kontry nadziewały się na szczelną defensywę Polonii. Polonii, która po stracie gola, co oczywiste dążyła do wyrównania. I była bliska tego celu. Najpierw za sprawą Jakuba Bethke, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Dariusza Gliniewicza minimalnie przestrzelił, następnie zaś Szulakowskiego, próbującego piętką. "Około trzydziestej minuty gra się wyrównała, coraz śmielej atakowaliśmy bramkę rywali i udało się nam stworzyć kilka groźnych sytuacji" - potwierdza opiekun piłkarzy z Grodu nad Brdą. Szczęście w postaci wyrównującej bramki uśmiechnęło się dopiero na sekundy przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania. Rzut wolny z okolic szesnastego metra wykonywał wówczas Rafał Szulakowski, posłał futbolówkę wprost na głowę Mariusza Gabrusia, ten zaś celnym strzałem pokonał Paczkowskiego. Końcówka pierwszej połowy była wyjątkowo pechowa dla drużyny z Miasta Zakochanych. Pięć minut przed utratą bramki boisko musiał opuścić kontuzjowany Mateusz Ginter, zaś chwilę później drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył za dyskusję z arbitrem Baranowski. To jednak nie koniec! Trener gości także "podpadł" arbitrowi i do końca zawodów zmuszony był dyrygować swoimi podopiecznymi z trybun. Nerwowości chełmnian nie ma się jednak co dziwić. Pan Ursyn Smacki ewidentnie nie miał bowiem dobrego dnia. Mylił się w obie strony i momentami zwyczajnie przeszkadzał w grze. Druga odsłona wyglądała w wykonaniu podopiecznych Artura Góreckiego zdecydowanie lepiej. "Zadanie ułatwiła nam na pewno czerwona kartka dla zawodnika gości, nie zmienia do jednak faktu, że w drugiej połowie to my dominowaliśmy na boisku" - podkreśla trener polonistów. Okazji do objęcia prowadzenia było sporo. Najwięcej zamieszania w polu karnym Chełmnianki powodował - torpedujący Paczkowskiego groźnymi strzałami głową, Jarosław Brończyk. Godne odnotowania są zwłaszcza te z 52. i 55. minuty, kiedy do szczęścia zabrakło dosłownie centymetrów. Goście nie pozostawali dłużni. Niewiele brakowało bowiem, by potężne uderzenie z dystansu Grossa z 68 minuty zaskoczyło Suchowskiego, który z trudem wyekspediował piłkę na rzut rożny. Tyle szczęścia nie miał już w 77 minucie jego vis a vis. Wtedy to w polu karnym faulowany został Piotr Jułga, a arbiter nie zastanawiając się długo wskazał na "wapno". Do futbolówki ustawionej jedenaście metrów od bramki podszedł Dariusz Gliniewicz i pewnym uderzeniem nie dał najmniejszych szans Paczkowskiemu, ustalając jednocześnie rezultat spotkania. "Wynik na pewno cieszy. Co do gry - no cóż, ta pozostawia z pewnością trochę do życzenia. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż chłopacy w większości na co dzień uczą się i pracują. Mimo tego - co należy podkreślić na każdym treningu mam do dyspozycji przynajmniej dwudziestu zawodników. Jestem więc bardzo zadowolony, oby tak dalej. Za tydzień czeka nas natomiast ciężki wyjazd do Miesiączkowa. Mam nadzieje, że i tam uda się zainkasować komplet punktów" - kończy trener Górecki. Wiadomość pochodzi z oficjalnej strony klubu KP Polonia Bydgoszcz.