Polscy szczypiorniści zdobyli wczoraj brązowy medal mistrzostw świata. W meczu o 3. miejsce biało-czerwoni pokonali reprezentację Danii 31-23. Biorąc pod uwagę fatalny początek chorwackich mistrzostw, wynik podopiecznych Bogdana Wenty należy uznać za duży sukces. Malkontenci mogliby powiedzieć, że w porównaniu z poprzednimi mistrzostwami biało-czerwoni zanotowali regres. Wszak wtedy nasz zespół został wicemistrzem globu, czego nie udało mu się teraz powtórzyć. Tak jednak może twierdzić tylko ten, kto nie zna się na szczypiorniaku. W tej dyscyplinie czołówka światowa nie liczy bowiem dwóch, trzech zespołów, które wyraźnie odstają od reszty. Tutaj przed każdą imprezą w gronie faworytów do złota wymienianych jest 10 reprezentacji: Dania, Francja, Chorwacja, Niemcy, Szwecja, Hiszpania, Rosja, Islandia (w tych mistrzostwach nie brała udziału). Ostatnimi czasy także Polska czy nawet Korea Południowa to ekipy, które są w stanie wywalczyć medal. Analizując zaś rozdział medali na kilku ostatnich imprezach, rotacja jest bardzo duża. Dwa lata temu mistrzami globu byli Niemcy, rok temu najlepsi na kontynencie okazali się Duńczycy, a igrzyska wygrali Francuzi. Już zatem sam fakt, że po raz drugi z rzędu podopieczni Bogdana Wenty znaleźli się w najlepszej czwórce światowego czempionatu, stanowi nie lada sukces. Co bowiem mają powiedzieć nieskuteczni obrońcy tytułu - Niemcy, czy ostatni medaliści olimpijscy - Islandczycy (srebro) i Hiszpanie (brąz). Potrzeba pieniędzy Biorąc zaś pod uwagę zaplecze ligowe, jakim dysponuje kadra, to wynik, który uzyskał z nią Bogdan Wenta, należy uznać za naprawdę spory wyczyn. Większość naszych klubów ligowych z trudem wiąże koniec z końcem. Cierpi na tym szkolenie młodzieży, której i tak nie za wiele garnie się do piłki ręcznej, bo to bardzo ciężki kawałek chleba. Rodzimi szczypiorniści mogą tylko pomarzyć o poborach, jakie mają koszykarze czy siatkarze. Tymczasem to właśnie przedstawiciele najbiedniejszej w naszym kraju dyscypliny halowej osiągają w sportach zespołowych ostatnimi czasy najlepsze wyniki. Fakt, Wenta bazuje w dużej mierze na zawodnikach z lig zagranicznych, ale pierwsze kroki stawiali oni przecież na naszych parkietach. To tutaj wychowali się Sławomir Szmal, Karol Bielecki, bracia Jureccy i Lijewscy. Szkolić nasi trenerzy potrafią, tylko potrzeba znaleźć sposób, by kluby miały na to środki. Promyk nadziei Wicemistrzostwo świata zdobyte w Niemczech nie wpłynęło na gwałtowny rozwój tej dyscypliny w Polsce. Co najwyżej przypomniało Polakom o szczypiorniaku. Teraz znów jest głośno o naszej kadrze i nie można zmarnować po raz kolejny tej szansy. Władze związku i co bardziej operatywni działacze klubowi muszą zrobić wszystko, by przyciągnąć bogatych sponsorów, którzy zapewnią rozwój dyscypliny. Są już pierwsze symptomy poprawy. W Kielcach budowany jest coraz silniejszy zespół, oparty nie tylko na najlepszych graczach rodzimego chowu, którzy nie wyjechali jeszcze za granicę, ale także coraz lepszych obcokrajowcach. To znak, że pojawił się wreszcie zespół, który ma trochę więcej gotówki. Jeśli inni ligowi potentaci nie będą chcieli zgodzić się na dominację VIVE, muszą szukać środków na podjęcie rywalizacji z ekipą prowadzoną przez notabene Bogdana Wentę. A to dobrze wróży nie tylko lidze, ale i reprezentacji. Piotr Pezdan