Do meczu z MKS Przsnysz nasi zawodnicy podchodzili tak samo jak do każdego innego meczu, czyli z wolą walki o zwycięstwo. Wszyscy wiedzieli , że nie będzie to łatwy mecz, gdyż lider ligi podejmował wicelidera. Rzeczywiście spotkanie zasłużyło na miano pojedynku na szczycie. Sporo było ładnych akcji, ale jeszcze więcej było walki niemalże o każdy centymetr boiska. Na brawa zasłużył przede wszystkim wyrastający na lidera środka pola Sławomir Dudek. Nie było dla niego straconych piłek, podawał, przechwytywał, poprostu to był "jego mecz". Sam kapitan "Diabłów" Wiesław Pacholec po meczu podkreślił, że z tak dysponowanym popularnym "Królem" tego meczu nie można było przegrać. Reszta naszych zawodników niejako przystosowała się poziomem do Sławka. Obrońcy szczelnie kryli napastników. Problemy miał tylko Michał Golian, ale nie z byle kim bo z Pawłem Olszewskim, który miał grać w tym sezonie w Kuczborku. Po meczu być może żałował swojego wyboru. Skazą na grze naszych obrońców były częste faule blisko własnego pola karnego, co denerwowało naszego bramkarza jak i trenera Kawczyńskiego. Pierwsza bramka dla Boruty padłą po rzucie rożnym, ale jej autorem był... bramkarz gospodarzy. Przez całe spotkanie panowała straszna wichura i właśnie z lekką pomocą wiatru udało zdobyć się prowadzenie. Jeden z naszch piłkarzy dośrodkowywał z rzutu rożnego piłkę dochodzącą do bramki. zaskoczony bramkarz próbował jeszcze ratować sytuację, ale zrobił to tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej bramki. Prowadzenia nasi nie oddali do końca pierwszej połowy. Co prawda Przesnysz mógł wyrównać, a nawet wyjść na prowadzenie po niebezpiecznych stratach piłki przez Gburczyka, a potem Pawła Kujawę. Wszystko jednak konczyło sie szczęśliwie. Na drugą połowę do składu wszedł Marek Dudek, który zmienił Maćka Watkowskigo. Nie osłabił drużyny, co więcej zdobył bramkę, która ustawiła dalszy przebieg meczu. Niedługo po wznowieniu Boruciarze przeprowadzili kilka groźnych akcji, a jedna z nich z zimną krwią wykorzystał wcześniej wspomniany Marek. Po przyjęciu podania od Zbigniewa Falkowskiego "ułożył" sobie bramkarza i pewnym strzałem po ziemi podwyższył wynik. Wszystko układało sie zankomicie. Piłkarze MKS-u nie wiedzieli co się dzieje na boisku. Przebudzili się w samej końcówce. Przasnyszanie rzucili sie do odrabiania strat najprostszymi środkami, czyli długą piłką do napastników. Dwa razy byli bliscy zdobycia gola, ale albo na posterunku był Mariusz Kauer albo piłka mijała bramkę. Do konca meczu było nerwowo, ale wynik już się nie zmienił. MKS Przasnysz - UKS Boruta Kluczbork 0:2 (0:1) Bramki: samobójcza bramkarza MKS-u 28', Dudek M. 59' Żółte kartki: Gburczyk Skład Boruty: Kauer - Kujawa P., Golian, Gburczyk, Kujawa B. - Olszewski, Dudek S., Borzym, Falkowski (Jończak) - Pacholec (Stańczak), Watkowski (Dudek M.) Wiadomość pochodzi z oficjalnej MKS Kluczbork.