Nawet zagorzali kibice nie pamiętają, kiedy ostatnio gdański stadion żużlowy pustoszał jeszcze przed ostatnim biegiem. Przykro było oglądać zawodników Lotosu, którzy stanowili tło dla bydgoskiej Polonii. Porażkę 39:52 trzeba odbierać jako kompromitację. Osobista porażka Dość powiedzieć, że Polonia przerwała dobrą passę 27 wygranych spotkań Lotosu na gdańskim torze. Ostatni raz ulegli w ekstralidze 15 maja 2005 roku z Unią Tarnów. Tamten mecz pamięta doskonale Tomasz Chrzanowski oraz Krzysztof Jabłoński, ale tylko ten drugi pojechał wtedy na miarę oczekiwań. Teraz obaj są zupełnie bez formy. - Jest mi przykro, że przegraliśmy - powiedział po meczu Jabłoński. - Moim problemem jest teraz to, że przywożę mało punktów w lidze. Będę skupiał się nad tym, aby to zmienić. Jeżeli nie awansujemy w tym roku, to będzie to jedna z moich większych osobistych porażek w karierze. Cieniem samego siebie jest również popularny "Chrzanoś". Dziennikarze mieli jednak mieszane uczucia, słuchając jego tłumaczeń. - Tor w Gdańsku był świeżo po równarce - mówił Chrzanowski. - Na treningach przed meczem wszystko było w porządku. Zmieniło się to w dniu meczu. Może pod wpływem większej ilości wody. Ciężko nad tym zapanować. Szczególnie kiedy jedzie się w trzecim i dwunastym biegu. Źle na przyszłość rokuje postawa 20-letniego Billy'ego Forsberga. Młody Szwed w trzech biegach zebrał zaledwie dwa punkty. I stało się tak tylko dlatego, że w swoim ostatnim starcie wyjechał jako joker (pierwszy raz w tym sezonie gdańszczanie musieli użyć złotej rezerwy taktycznej). Wobec tak słabo spisujących się gdańszczan, drugą młodość przeżywał Jacek Gollob. 39-latek nie jeździł może równo, ale dwukrotnie utarł nosa m. in. Chrzanowskiemu i Magnusowi Zetterstroemowi. Zdobył pięć "oczek". - Jacek spisał się znakomicie i zupełnie mnie zaskoczył - przyznał Zenon Plech, trener bydgoskiej Polonii. Pochodzący z Gdańska szkoleniowiec ze zdziwieniem obserwował to co działo się na "jego" torze. Legendarny żużlowiec Wybrzeża, teraz po drugiej strony barykady, nie mógł dociec przyczyn słabej formy gospodarzy. - Gdańsk to przecież dobry zespół. Może miał po prostu słabszy dzień - zastanawiał się Plech. - Nieładnie tak bić Lotos. Mieszkam tu przecież i sercem jestem za Gdańskiem. W pracy szkoleniowca nie ma jednak miejsca na sentymenty. Pocieszająca może być deklaracja Plecha, że jego zawodnicy chcą wygrywać wszystkie mecze do końca. To może być wielka pomoc dla Lotosu, któremu po piętach depczą ostrowianie. Jedzie Gjedde Nadzieje na bezpośredni awans stracił już nawet największy optymista w drużynie - Robert Sawina. - Trzeba realnie spojrzeć na sprawę i naszym zadaniem jest obrona drugiego miejsca - powiedział trener. - W niedzielę jedziemy do Poznania. Tam z pewnością w składzie będzie Charlie Gjedde. Rafał Rusiecki