Na temat masowych imprez w stolicy powiedzieli: Irena Szewińska (zdobywczyni siedmiu medali olimpijskich, w tym trzech złotych na 200 i 400 m oraz w sztafecie 4x100 m): "Od zakończenia zawodniczej kariery nie przestałam biegać, oczywiście już w innej formie. Sportowy tryb życia ma ogromne znaczenie dla zdrowia człowieka. Nie każdy może być olimpijczykiem, ale każdy może w takich zawodach startować. Sporo osób biega dla własnej przyjemności w parkach, lasach, ale od czasu do czasu warto się sprawdzić w jakiejś imprezie, pokazać ludziom. Gdy pokona się pięć czy dziesięć kilometrów, nawet z pewnym wysiłkiem, ma się potem ogromną satysfakcję". Anita Włodarczyk (rekordzistka i mistrzyni świata w rzucie młotem): "Ta najprostsza forma ruchu nie jest mi obca, bo w okresie przygotowawczym biegam dwa razy w tygodniu po trzy kilometry. Teraz jadę do sanatorium i wrócę do Warszawy dzień przed zawodami. Zamierzam w nich wystartować i pokonać tyle kilometrów, ile będę w stanie. Natomiast całym sercem przyłączam się do promocyjnej kampanii. Systematyczna aktywność ruchowa jest najlepszym środkiem na wszelkie dolegliwości". Piotr Małachowski (wicemistrz olimpijski i świata, mistrz Europy w rzucie dyskiem): "W zawodach Biegnij Warszawo chciałem zadebiutować rok temu, ale na przeszkodzie stanął zabieg chirurgiczny palca wskazującego prawej dłoni. Ale miesiąc później wystartowałem już w Biegu Niepodległości. Planowałem pokonać 10 km w półtorej godziny, a uzyskałem czas o 25 minut lepszy. To była dla mnie wielka satysfakcja, większa tym bardziej, że mogłem jeszcze biec dalej. Teraz chcę zejść poniżej godziny". Robert Korzeniowski (zdobywca czterech złotych medali olimpijskich w chodzie): "Po zakończeniu zawodniczej kariery startowałem w imprezach biegowych, ale teraz, gdy mam już następcę Grzegorza Sudoła, wracam do swej pierwszej miłości i 3 października będę maszerował. Zachęcam wszystkie osoby, które nie czują się na siłach by biec 10 km, do wspólnego przejścia 5 km. Kto chce, może wspomagać się kijkami. Obiecuję udzielać instrukcji każdemu, kto mnie o to poprosi. Gratuluję organizatorom odwagi - nie jest łatwo połączyć dwie duże masowe imprezy, i to jeszcze częściowo na tej samej trasie". Grzegorz Sudoł (wicemistrz Europy w chodzie na 50 km): "Świetny pomysł połączenia dwóch konkurencji. Jedni, w zielonych koszulkach, będą biegli 10 km, inni, w niebieskich, pomaszerują na trasę 5 km. Nie zdawałem sobie sprawy, że chód może być przyjemny. W podstawówce lubiłem grać w piłkę nożną. Będąc na obozie wakacyjnym w Janowie Lubelskim poszliśmy na marszobieg i ... zabłądziliśmy. Jeden z kolegów dał pomysł, by się ścigać, kto szybciej będzie szedł i tak się zaczęło". Jacek Wszoła (mistrz olimpijski w skoku wzwyż montrealskich igrzysk 1976): "Mam starą kontuzję, która nie pozwala mi biegać, ale ci co nie mają takich problemów, powinni 3 października wystartować. To naprawdę wielka frajda biec czy maszerować w otoczeniu kilku tysięcy osób. Jak patrzę na takie imprezy, nogi same się rwą. A mi pozostał rower, wiosła, siłownia. Człowiek musi się systematycznie ruszać, to jest poza wszelką dyskusją". Bogusław Mamiński (dyrektor imprezy, wicemistrz świata na 3000 m z przeszkodami z Helsinek 1983): "Do zielonej barwy mam sentyment, gdyż przez parę lat byłem zawodnikiem Legii. Odczuwam radość, że w tym to kolorze jest 10 000 koszulek dla tych osób, które zgłoszą się do biegu. Natomiast dla uczestników marszu przygotowano 5000 niebieskich t-shirtów". Adam Giersz (minister sportu i turystyki): "Jeśli 3 października nie będę musiał nigdzie wyjeżdżać poza stolicę, to na pewno wystartuję w chodzie, czyli w niebieskich barwach. Resort jest partnerem strategicznym imprezy +Maszeruję - Kibicuję+, organizowanej w ramach Światowego Dnia Marszu (World Walking Day). Nie każdy może biegać, ale każdy z nas chodzi, jak tylko wstanie z łóżka, dlatego zachęcam do wspólnego marszu. To naprawdę wielka frajda startować w takich zawodach, w których nie liczy się ani miejsce, ani czas i nie trzeba z nikim rywalizować, może tylko z samym sobą...".