- O zainteresowaniach trenerów drużyny narodowej moją osobą mówiło się od dawna, ale dopiero teraz przerodziły się one wreszcie w konkretne powołanie. Nie ukrywam, że byłem bardzo zaskoczony, ale jednocześnie niezwykle szczęśliwy z powodu tej nominacji. Przecież dla każdego piłkarza gra w reprezentacji powinna być zaszczytem i ukoronowaniem sportowych ambicji - powiedział Hubert Wołąkiewicz. Defensor gdańskiego sezonu twierdzi, że to powołanie jest wynikiem nie tylko dobrych występów w obecnych rozgrywkach. - Na pewno wrażenie musiało zrobić nasze ostatnie zwycięstwo 5:1 nad Górnikiem Zabrze, niemniej uważam, że o mojej nominacji nie zadecydował jeden udany mecz. Moim zdaniem trenerzy Smuda i Zieliński wzięli pod uwagę także spotkania z poprzednich rozgrywek, w których nasz zespół również spisywał się bardzo dobrze - podkreślił. Początek obecnego sezonu nie był jednak dla Wołąkiewicza zbyt pomyślny. Obrońca Lechii rozpoczął go na ławce rezerwowych i dopiero w czwartym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław wrócił na środek obrony. - W okresie przygotowawczym przyplątała mi się kontuzja, z powodu której nie przepracowałem należycie drugiego letniego zgrupowania w Grodzisku Wielkopolskim. Z tego względu trener Tomasz Kafarski nie wystawiał mnie w pierwszym składzie, ale jednocześnie zapowiedział, żebym cierpliwie czekał na swoją szansę. Na środek obrony wróciłem, kiedy urazu nabawił się Siergiejs Kożans - powiedział Wołąkiewicz. W dwóch ostatnich meczach z Górnikiem Zabrze, pucharowym i ligowym, Hubert zagrał na lewej stronie defensywy. W spotkaniu z Cracovią kontuzję kolana odniósł Vytautas Andriuskevicius i szkoleniowiec Lechii podjął decyzję, że reprezentanta litewskiej młodzieżówki zastąpi właśnie Wołąkiewicz. - Był to mój debiut na lewej obronie. Trener Kafarski zaufał mi, a ja go chyba nie zawiodłem. Najczęściej grałem jednak jako stoper, zdarzało mi się również występować na prawej stronie defensywy. Sporadycznie za kadencji trenera Jacka Zielińskiego byłem także wystawiany w Lechii jako defensywny pomocnik, niemniej zdecydowanie najlepiej czuję się jako obrońca - zapewnił Wołąkiewicz. Piłkarz cieszy się nie tylko z pespektywy gry w kadrze, ale także z możliwości wyjazdu do Ameryki Północnej. - Pod każdym względem jest to bardzo atrakcyjny wyjazd. Stany Zjednoczone i Ekwador to klasowi rywale, z którymi zagramy w Chicago i Montrealu. Nigdy nie byłem jeszcze w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, a teraz będę miał okazję trochę zwiedzić te kraje. Wołąkiewicz uważa, że w reprezentacji z powodzeniem można spróbować jeszcze kilku jego klubowych kolegów. - Z czystym sumieniem mogę do niej polecić naszego stopera Krzyśka Bąka, który znajduje się w świetnej dyspozycji. Reprezentacyjne aspiracje, oczywiście pod warunkiem, że będzie zdrowy, zgłasza także Piotrek Wiśniewski. Zapewniam, że na tych nazwiskach lista potencjalnych kadrowiczów Lechii się nie kończy. Gramy niezły futbol i z każdym kolejnym meczem będziemy spisywać się lepiej. Weryfikacja naszych aspiracji nastąpi w Warszawie z Legią. Jeśli chcemy odgrywać w polskiej piłce większą rolę, musimy takim rywalom odbierać punkty - dodał. Wołąkiewicz, który wchodzi w skład rady drużyny Lechii, nie ogranicza się tylko do występów w pierwszym zespole, ale zajmuje się także szkoleniem swoich następców. - Pomagam byłemu piłkarzowi Lechii, a obecnie Olimpii Grudziądz, Krzyśkowi Brede prowadzić szkolenie 7-latków. W miarę możliwości staram się być na każdym treningu, a ćwiczymy nawet cztery razy w tygodniu. W piłkę chciałbym oczywiście grać jak najdłużej, ale zdaję sobie sprawę, że nic nie trwa wiecznie. Swoją przyszłość wiążę z trenerką. Zrobiłem kurs UEFA B i właśnie w tym kierunku zamierzam dalej się rozwijać - podsumował Wołąkiewicz. Ostatnim z piłkarzy Lechii, który dostąpił zaszczytu gry w kadrze był w grudniu 2008 roku Łukasz Trałka. Wcześniej, jeszcze w latach 80., występowali w niej również Marek Ługowski i Mirosław Pękala.