Sędzia Krzysztof Kaźmierski podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że oskarżony Robert H. "urządził piekło małoletniemu". Dodał, że chłopiec przez lata nie miał w nikim żadnego wsparcia. Decyzję o szukaniu przez chłopca pomocy w komisariacie policji sędzia nazwał "aktem odwagi". Pod koniec kwietnia ub. roku 10-letni wówczas chłopiec przybiegł w kapciach, niedbale ubrany na komisariat policji w podpoznańskim Luboniu. Funkcjonariuszom powiedział, że od kiedy pamięta, w domu przeżywał koszmar. Mówił, że stosowano wobec niego różne kary, był bity, źle traktowany. Uciekając z domu, chłopiec miał zostawić kartkę: "Uciekłem. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś. Żałuję, że z wami jestem. Do widzenia". "Chłopiec miał zakaz wychodzenia na dwór, czytania książek" Sędzia podkreślił w uzasadnieniu, że "małoletni pokrzywdzony przez 5 lat doświadczał przemocy psychicznej, jak również przemocy fizycznej, która się rozwijała. Początkowo było to karcenie, a później przechodziło to w regularne bicie". - Ta sytuacja była o tyle tragiczna, że małoletni nie miał właściwie żadnego wsparcia w nikim. Agresorem okazał się ojczym i w to bagno przemocy wciągnął również Katarzynę W.-H., która początkowo broniła syna, ale jednak była zależna finansowo od oskarżonego, nie pracowała, mieli jeszcze wspólne dziecko - i tak naprawdę spowodowało to, że najpierw przyzwalała na niewłaściwe zachowania wobec małoletniego, a następnie zaczęła brać w nich udział - mówił. - Małoletni w domu tak naprawdę nie miał żadnego azylu, jego pokój był obskurny. Nie miał prawie żadnych zabawek. Karą - co jest kuriozum dla sądu tutaj - był zakaz czytania książek, jedną z kar. Tak więc pokrzywdzony nie miał w domu żadnej możliwości odreagowania tego stresu. Nie miał też kolegów, nie mógł ich zapraszać do domu, nie mógł wychodzić na dwór, nie miał komputera, żeby kontaktować się ze światem, oraz nie odnalazł wsparcia w służbach, bo przez okres pandemii nie chodził do szkoły - dodał. Znęcanie fizyczne ze szczególnym okrucieństwem W sprawie zatrzymano ojczyma chłopca Roberta H. Sąd zdecydował, że 10-latek wraz z młodszym bratem trafią do rodziny zastępczej. Prokuratura aktem oskarżenia objęła zarówno mężczyznę, jak i matkę 10-latka. 44-letniemu Robertowi H. zarzucono fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad osobą nieporadną ze względu na wiek oraz spowodowanie u chłopca uszkodzenia ciała. Matka chłopca Katarzyna W.-H., odpowiadała natomiast za znęcanie się psychiczne i fizyczne. Robertowi H. groziła kara do 10 lat więzienia, z kolei kobiecie do 8 lat pozbawienia wolności. W trakcie śledztwa kobieta powiadomiła prokuraturę, że ona także była ofiarą domowej przemocy. Tę sprawa trafiła do odrębnego postępowania. Proces matki i ojczyma chłopca ruszył przed poznańskim sądem w grudniu ub. roku. Sprawa, ze względu na jej charakter oraz dobro dziecka, toczyła się za zamkniętymi drzwiami.