Surowica botulinowa podawana zwykle w takich przypadkach jest bardzo droga i szpitale nie mają go na składzie. - Powinno to leżeć w oddziale zakaźnym w lodówce. Musieliśmy sprowadzać na ratunek, jest taka procedura. Ten pacjent trafił do nas rano i po południu już przywieziono takim specjalnym trybem, specjalnym transportem dla chorego z Warszawy - mówi RMF doktor Ewa Jankowska z giżyckiego szpitala. Pacjentowi podano surowicę. Niestety, drugiej dawki 58-letni mężczyzna już nie doczekał. Jak dowiedziała się reporterka RMF, tylko szpital w Giżycku zgodził się przyjąć pacjenta wymagającego tak drogiego leczenia. Szukano innych placówek, które podałyby surowicę. Bez skutku. Zatrucie jadem kiełbasianym występuje zwykle po zjedzeniu żywności przechowywanej bez dostępu powietrza. Jakie parówki zjadł mężczyzna i skąd pochodziły, tym zajmie się już sanepid.