Władze miejscowego Związku Piłsudczyków uważają akt wandalizmu za element kampanii wyborczej. - Nie dalej niż w zeszłym tygodniu środowiska lewicowe, a konkretnie SLD, namawiało Sejm do potępienia zamachu majowego. Na efekty takiego podejścia do osoby Piłsudskiego nie trzeba było długo czekać. Uważam ten akt wandalizmu za element kampanii wyborczej do europarlamentu - powiedział przedstawiciel władz Związku Piłsudczyków w Olsztynie Waldemar Ziarek. Odlana w brązie tablica, na której widnieje podobizna Piłsudskiego oraz daty jego narodzin i śmierci została oblana czerwoną farbą, a na murze, gdzie wisi, wymalowano napis "dyktator". - Zawiadomiliśmy już o tym policję i gdy tylko funkcjonariusze nam pozwolą przystąpimy do usuwania napisu i odnawiania tablicy - poinformował Robert Szewczyk z gabinetu marszałka województwa warmińsko-mazurskiego. Tadeusz Iwiński, który startuje w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego z pierwszego miejsca listy SLD na Warmii, Mazurach i Podlasiu, podkreślił w rozmowie, że "ten akt wandalizmu należy potępić i to bezdyskusyjnie". - Ale ataku na SLD w tym kontekście nie rozumiem. Rzeczywiście zgłosiliśmy projekt uchwały w sprawie uczczenia ofiar zamachu majowego, ale został on skierowany do tzw. zamrażarki czyli komisji sejmowej, a poza tym w tej uchwale nie pojawia się nawet nazwisko Piłsudskiego - powiedział Iwiński. Dodał, że przedstawiciele SLD nie mają ze zniszczeniem tablicy nic wspólnego. Przypisywanie winy SLD za akt wandalizmu Iwiński nazwał "idiotyzmem". Tablica ku czci Józefa Piłsudskiego zawisła na frontowej ścianie Urzędu Marszałkowskiego w Olsztynie w połowie marca. Przez dwa lata trwały perturbacje związane z umieszczeniem tablicy: najpierw olsztyńscy Piłsudczycy nie dysponowali odpowiednimi środkami finansowymi na wykonanie projektu i odlewu tablicy. Pomoc finansową zaoferował im wówczas prezydent miasta Czesław Małkowski, ale krótko po tym wybuchła tzw. seksafera (w efekcie której Małkowski stracił stanowisko) i okazało się, że w dokumentacji ratusza nie ma śladu po uzgodnieniach z Piłsudczykami. Odlewnia ze Śląska, która wykonała zlecenie Piłsudczyków, przez kilka miesięcy nie chciała wydać tablicy, domagając się zapłaty. Ostatecznie, dzięki staraniom olsztyńskiego ratusza, jesienią 2008 sprowadzono tablicę do Olsztyna. Pieniędzy za projekt tablicy nie otrzymał artysta-rzeźbiarz. Zmarł on wkrótce po wykonaniu projektu, a o honorarium w urzędzie miasta upomnieli się jego spadkobiercy. Im też - po wielu dyskretnych uzgodnieniach, bo nieznana była nawet kwota, jaką Małkowski miał oferować rzeźbiarzowi - zapłacił ratusz. Perturbacje wiązały się też z miejscem, w którym ma zawisnąć tablica. Lokalizacje proponowane przez Piłsudczyków nie spotykały się z uznaniem władz i ekspertów. Po kolejnych tygodniach uzgodnień wypracowano kompromis.