Sąd uznał, że obydwaj są winni zarzucanych im czynów. Komornikowi Piotrowi K. sąd zakazał także wykonywania zawodu przez dwa lata. Biegły Waldemar S. już wcześniej stracił uprawnienia do wykonywania swych obowiązków. Dodatkowo sąd skazał komornika na grzywnę w wysokości 5 tys. zł, a biegłego Waldemara S. na 3 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny. Uzasadniając wyrok, sędzia Krzysztof Matysiak ocenił, że oskarżeni dopuścili się zarzucanych im czynów. Biegły rzeczoznawca majątkowy - w ocenie sądu - nie sprawdził rozbieżności, jakie powstały przy wykonywaniu operatu szacunkowego nieruchomości. Chodzi o to, że operat opisywał nieruchomość niezabudowaną, a sprzedana zostało nieruchomość zabudowana budynkami mieszkalnymi i gospodarczymi. Jak podkreślił sędzia, rzeczoznawca nie skorygował operatu, nawet gdy przyjechał do dłużników i widział, że nieruchomość posiada budynki. Natomiast komornik - według sądu - przyjął operat wykonany przez biegłego rzeczoznawcę, nie weryfikując go. W ocenie sądu, komornik działał na szkodę dłużników oraz interesu publicznego. Sędzia Matysiak podkreślił, że także dłużnicy nie postępowali prawidłowo, bo - choć mieli do tego prawo - nie odwoływali się od decyzji dla nich niekorzystnych. Jednak, jak zaznaczył sędzia, mogli oni nie znać przepisów, a ich błędy nie mogą być wytłumaczeniem dla błędów oskarżonych. Sprawa dotyczyła nieruchomości należących do rodziny Drężków: gospodarstwa rolnego i siedliska w Rozogach koło Szczytna. Według oskarżenia, biegły rzeczoznawca majątkowy Waldemar S., przygotowując operat szacunkowy gospodarstwa, nie wskazał, że znajdują się tam zabudowania takie jak stajnia, chlew, garaż, stodoła czy obora oraz budynek mieszkalny. Opisał gospodarstwo bez oglądania go, ale na podstawie wypisów z ksiąg wieczystych, w których było ono opisane jako niezabudowane. W ten sposób zaniżył wartość nieruchomości wystawionej do licytacji o 180 tys. zł. Według prokuratury, komornik Piotr K. nie zweryfikował operatu przygotowanego przez biegłego. Warte 230 tys. zł dziewięciohektarowe gospodarstwo z budynkami, oszacowane przez biegłego na 49 tys. zł, zostało kupione przez nabywcę za 50 tys. zł. Drężkowie, którzy byli obecni w poniedziałek w sądzie, powiedzieli, że gdy uprawomocni się wyrok w sprawie karnej, będą domagać się od oskarżonych odszkodowania. Na razie mieszkają w zlicytowanym gospodarstwie. Kłopoty Drężków zaczęły się kilka lat wcześniej, gdy z powodów finansowych przestali spłacać raty kredytów. Jak mówi ich syn Krzysztof, o egzekucji komorniczej dowiedział się z obwieszczenia. Doszedł do ugody z bankiem, wpłacając pieniądze. Bank wstrzymał licytację, zaś komornik - jak mówi Jadwiga Drężek - kazał wpłacić jej za czynności komornicze 800 zł. Utrzymuje, że doszło do licytacji, ponieważ nie zapłaciła komornikowi tych pieniędzy. Obydwaj oskarżeni odpowiadają też za podobne przestępstwo przed sądem rejonowym w Nidzicy. Biegły jest oskarżony o nierzetelne przygotowanie operatów szacunkowych nieruchomości przeznaczonych do licytacji, a komornik o brak nadzoru.