Andrzej P. przyznał się do winy i powiedział w sądzie, że jest mu przykro z powodu tego, co się stało. Deklarował, że gdyby mógł cofnąć czas, nie zrobiłby po raz drugi swojemu psu krzywdy. - Ja kocham zwierzęta, ale musiałem z tym psem coś zrobić, bo sąsiedzi ciągle narzekali, że pies szczeka i chodzi po trawniku. Dziś już bym się na tych sąsiadów nie oglądał - mówił w sądzie P. Oskarżony chciał się dobrowolnie poddać karze roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Na taką karę godził się prokurator. Jednak lokalne Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TOZ), które było w sprawie oskarżycielem posiłkowym, uznało tę karę za zbyt niską - dlatego doszło do procesu. Przedstawiciel TOZ Leszek Sierputowicz powiedział, że brak zgody Towarzystwa na karę w zawieszeniu wynikał m.in z tego, że pies został zabrany ze schroniska dla zwierząt, a nowego domu szukano mu w lokalnej prasie. Gdy zwierzę zostało znalezione przez strażaków w rzece Łynie z workiem kamieni u szyi, prasa ponownie szeroko się o tym rozpisywała. W mowie końcowej Sierputowicz prosił sąd o wymierzenie Andrzejowi P. roku więzienia bez zawieszenia i przekonywał, że "tylko kara bez zawieszenia może odnieść skutki nie tylko w stosunku do oskarżonego, ale i w stosunku do innych osób, które potencjalnie mogłyby dopuścić się podobnych czynów". Przytaczał inne przykłady znęcania się nad zwierzętami w okolicy, m.in. powieszenie na noworocznej choince ustawionej w centrum Lidzbarka Warmińskiego kota. - Trzeba wysłać sygnał, że brak przyzwolenia społecznego dla takich czynów - argumentował Sierputowicz. Sędzia Robert Kłosowski, uzasadniając wyrok przyznał, że czyn Andrzeja P. nie budzi wątpliwości i nazwał go "bestialskim". Zaznaczył jednak, że biorąc pod uwagę realia, w jakich żyje oskarżony (ma dwoje małych dzieci, konkubina nie pracuje, on chwilowo także), lepiej będzie, gdy swoją winę odpracuje, a nie odsiedzi za kratami. Dodatkowo sąd orzekł wobec skazanego 1 tys. zł nawiązki na rzecz organizacji pozarządowej zajmującej się zwierzętami. Wyrok nie jest prawomocny. Przedstawiciel TOZ zapowiedział, że poprosi o uzasadnienie i zastanowi się nad apelacją.