Apelację złożył obrońca Marcina B., który domagał się albo łagodniejszej kary albo uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Olsztynie. Białostocki sąd apelacyjny odwołanie jednak oddalił i karę 25 lat więzienia utrzymał. Utrzymując wyrok sąd apelacyjny zwrócił uwagę, że najsurowszą karą byłoby dożywocie, więc w przypadku 25 lat więzienia nie można mówić o karze najsurowszej. Sędzia Andrzej Czapka dodał, że sąd wziął pod uwagę młody wiek skazanego, ale - jak mówił - nie oznacza to, że kara powinna być łagodna. Zwrócił uwagę na charakter przestępstwa, osobowość sprawcy, jego wcześniejszą karalność (m.in. za kradzieże). - Należy stosować wobec takiego sprawcy surową represję karną. O żadnym złagodzeniu kary nie mogło być mowy - mówił sędzia. Do zdarzenia doszło w październiku 2009 roku. 19-letni wówczas Marcin B. chciał pojeździć samochodem mieszkańca tej samej wsi. Był nietrzeźwy. Gdy wraz z młodszym kompanem próbował otworzyć auto, 37-letni właściciel - który usłyszał odgłosy koło samochodu - spłoszył ich. Marcin B. nie odszedł jednak daleko i szybko wrócił znów próbując otworzyć auto. Właściciel samochodu ponownie wyszedł z domu, był uzbrojony w siekierę. Tym razem sprawca nie uciekał, wyrwał mężczyźnie siekierę i zadał mu co najmniej dwa ciosy obuchem w głowę, potem także bił go kamieniem. Mężczyzna zmarł. Marcin B. zabrał z jego domu kluczyki samochodu, odciągnął na bok ciało i wyjechał samochodem - jazdę skończył na drzewie.