Do śmierci niemowlęcia doszło w mieszkaniu rodziny K. Najpierw matka dziecka twierdziła, że dziecko zmarło, gdy opiekowała się nim niania. Policja jednak ustaliła, że kobieta wymyśliła historię z opiekunką. Będzie odpowiadać za to, że zostawiła na 10 godzin dziecko bez jakiejkolwiek opieki, mimo iż spoczywał na niej taki obowiązek. We wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski powiedział, że śledczy zdecydowali się postawić matce zarzuty po tym, jak została przebadana wariografem. Prokurator zastosował wobec Anny K. dozór policyjny i zakazał opuszczania kraju. Zabrano jej także paszport. Grozi jej kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Jak powiedział Orzechowski kobieta wyjaśniła, że rano 8 listopada, kiedy wychodziła do pracy w zakładzie fryzjerskim dziewczynka żyła, chciała ją zostawić tylko na chwilę, by poprosić w pracy o zwolnienie, ale "nie miała śmiałości prosić o zwolnienie" i pozostała w pracy do 17.30. Według relacji Anny K., gdy wróciła do domu, dziecko nie żyło. O śmierci niemowlęcia policję powiadomił dyspozytor pogotowia ratunkowego. Karetkę wezwali sąsiedzi kobiety, którym Anna K. miała powiedzieć, że dziecko nie oddycha. Początkowo w śledztwie kobieta twierdziła, że wychodząc do pracy zostawiła dziecko pod opieką niani i to wówczas miało dojść do śmierci córki. Na podstawie relacji Anny K. policjanci sporządzili portret pamięciowy opiekunki i jej poszukiwali, ponieważ matka twierdziła, że powierzyła dziecko kobiecie, choć znała ją tylko z widzenia. Kilka tygodni później okazało się, że Anna K. wymyśliła historię z nianią. Wówczas powiedziała policji, że gdy rano 8 listopada się obudziła, dziewczynka nie żyła, poszła więc do pracy na kilkanaście godzin, zostawiając dziecko w łóżeczku. Teraz przyznała się, że zostawiła żyjącą 4 miesięczną córkę bez opieki na 10 godzin. Sekcja zwłok nie wyjaśniła jednoznacznie, co było przyczyną śmierci niemowlęcia. Biegli znaleźli w drogach oddechowych dziecka treści pokarmowe. Prokuratura czeka na badania histopatologiczne.