Pan Ryszard, mający na utrzymaniu żonę i trójkę dzieci, obstawił za 6 zł dwa zakłady na "chybił trafił". Jak się okazało - miał szczęście. Wszystkie liczby się zgadzały. O jego wygranej jeszcze tego samego dnia dowiedziała się prawie cała wieś. Świeżo upieczony milioner zapadł się jednak pod ziemię. A razem z nim cała jego rodzina. "Za dużo ludzi o nich już pytało, więc chyba uciekli" - powiedziała "Gazecie Współczesnej" pani Janina, jedna z sąsiadek. "Niepotrzebnie się ujawnił. Takie pieniądze zawsze ściągają moc chętnych do podziału. Nie dziwię, że Rysiek uciekł" - dodał Ryszard Borkowski, znajomy milionera. Niektórzy z mieszkańców wsi mówią, że pan Ryszard razem z rodziną nie zniknęli dobrowolnie. Twierdzą, że interesowali się nimi jacyś "dziwni ludzie", którzy jeździli czarnym BMW. Szwagier "zaginionego" dementuje jednak te pogłoski. "Oni zwyczajnie wyjechali, żeby nie kusić losu" - powiedział "Gazecie Współczesnej". Pozostaje mieć nadzieję, że ma rację i że Ryszard W. wraz z rodziną, wspólnie zastanawiają się, co zrobić z gigantyczną wygraną.