Poszkodowani skarżyli się na nudności i podrażnienia oczu. Z hali, którą wypełniły toksyczne opary, ewakuowano 36 osób. - Na szczęście były to tylko chwilowe zasłabnięcia i wszyscy czują się już dobrze - powiedział kierownik Zakładu Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych w Rudnie, Antoni Borowski. Pluton ratownictwa chemicznego straży pożarnej zakończył po godz. 14 akcję neutralizowania wycieku. Jak poinformował, uczestniczący w niej, kpt. Piotr Wlazłowski, strażakom nie udało się odnaleźć pojemnika z trucizną, leżącego w hałdzie odpadów, zajmującej kilkadziesiąt metrów sześc. - Najprawdopodobniej była to jakaś substancja z grupy cyjanowodorów, być może pochodząca ze środków deratyzacyjnych lub ochrony roślin. Na szczęście stężenie oparów w powietrzu było minimalne - powiedział Wlazłowski. Akcja trwała niemal sześć godzin, bo strażacy musieli dokonać w sumie kilkudziesięciu pomiarów, wchodząc w strefę zagrożenia w specjalnych kombinezonach gazoszczelnych. Dochodzenie w sprawie niebezpiecznych odpadów będzie prowadziła policja w Ostródzie. Zgodnie z prawem powinny one zostać przekazane do utylizacji. - Za narażenie życia i zdrowia ludzi grozi do trzech lat pozbawienia wolności - przypomniała Anna Fic z warmińsko-mazurskiej policji. Zdaniem kierownika sortowni Antoniego Borowskiego, ustalenie źródła pochodzenia pojemnika z trującą substancją jest mało prawdopodobne. - Był wśród odpadów pochodzących z selektywnej zbiórki, które gromadzimy przez miesiąc. Po takim czasie raczej nie sposób ustalić, skąd przywieziono ten pojemnik - powiedział Borowski.