Jak powiedział Adam Wojtaszek z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Olsztynie "wścieklizna w regionie znika w oczach". Zdaniem weterynarzy, taki stan rzeczy jest efektem prowadzonych od 2002 roku na terenie całego województwa szczepień przeciwko wściekliźnie zwierząt żyjących w lasach. Szczepienia te polegają na zrzucaniu z samolotów kostek karmy, która zawiera szczepionkę przeciwko wściekliźnie. - Szczepionka jest tak skonstruowana, że pobierają ją lisy i czasem jenoty. Ale to właśnie lisy w Polsce są rezerwuarem wirusa wścieklizny - powiedział Wojtaszek. Lekarz zastrzegł, że - mimo iż ostatni przypadek wścieklizny na Warmii i Mazurach zanotowano w maju 2008 roku - lekarze nie zaprzestaną szczepień dzikich zwierząt. - Lisy małe, które się rodzą też należy zaszczepić, bo odporności na tego wirusa się nie nabywa - wyjaśnił weterynarz. Wojtaszek przyznał, że lekarze weterynarii są zdumieni, że udało im się wyeliminować chorobę w tak krótkim czasie. Dodał, że - mimo tak dobrych wyników - nadal będą prowadzone m.in. badania lisów, ponieważ nie jest wykluczone, że może nastąpić tzw. odbicie i zwierzęta zaczną chorować. Nie można też wykluczyć, że chore lisy przejdą z Rosji, gdzie podobnych szczepień się nie prowadzi.