Pięcioletni Kuba, który w lutym ubiegłego roku bawił się na wiejskim placu zabaw w Katlewie, został zaatakowany przez trzy psy. Miał rany szarpane szyi, głowy i rąk. Zmarł na skutek wykrwawienia, zanim przyjechało pogotowie. Sąd Rejonowy w Nowym Mieście Lubawskim uznał właścicieli psów za winnych braku nadzoru nad zwierzętami i nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Sołtysa z Katlewa, Edwarda K., właściciela dwóch suk - mieszańców skazał na 2,5 roku więzienia. Robert A., do którego należał pies rasy alaskan malamute, został skazany na 2 lata. Obu oskarżonym sąd nie zawiesił warunkowo orzeczonych kar. Proces zakończył się w kwietniu tego roku, ale kilka kolejnych miesięcy trwało pisemne uzasadnienie wyroku przez nowomiejski sąd. Wiceprezes Sądu Okręgowego w Elblągu Marek Omelan poinformował w poniedziałek, że pełnomocnicy obu skazanych wnieśli apelacje od wyroku. - Czekamy na potwierdzenie, że wszystkie strony procesu zapoznały się z treścią apelacji i przesłanie dokumentów z sądu I instancji. Dopiero wówczas można będzie wyznaczyć termin ich rozpoznania przez Sąd Okręgowy w Elblągu - powiedział sędzia. Mec. Czesław Pastwa, reprezentujący sołtysa Edwarda K., powiedział, że jego klient zaskarżył wyrok w całości i domaga się uniewinnienia. W jego ocenie materiał dowodowy wymaga ponownej oceny, bo suki sołtysa uczestniczyły w zdarzeniu, ale nie zadawały chłopcu ran. - Obrażenia na szyi, które doprowadziły do śmierci dziecka, spowodował pies rasy malamute. Są na ten temat zeznania bezpośredniego świadka, którym sąd nie dał wiary. Również ekspertyzy biegłych wykazały, że ślady krwi znaleziono tylko na sierści tego jednego psa - powiedział pełnomocnik sołtysa. Adwokat drugiego z oskarżonych mec. Sławomir Piwowarczyk potwierdził, że również Robert A. zaskarżył w całości wyrok sądu I instancji. - Uznaliśmy, że materiał dowodowy zebrany w trakcie procesu był niepełny i nie pozwalał na ustalenie stanu faktycznego i orzeczenie winy oskarżonego - wyjaśnił. W ocenie sądu I instancji wina obu oskarżonych była bezsporna. Nie dochowali oni minimum staranności, żeby upilnować swoje psy. Z materiału sprawy wynikało, że suki sołtysa od dawna biegały po wsi, a właściciel nie interesował się ich losem. Natomiast Robert A. zamykał swojego psa na posesji, ale robił to tak nieudolnie, że zwierzę uciekało z kojca i biegało po wsi razem z sukami sołtysa.