- Mężczyzna będzie odpowiadał za kradzież w wydziale grodzkim, ponieważ radio warte było 100 zł. Ustalamy kilkunastu innych pokrzywdzonych, którym ukradł on radioodbiorniki z samochodów - powiedziała rzeczniczka warmińsko-mazurskiej policji Anna Siwek. Dodała, że radio ukradzione kobiecie poszkodowanej w seksaferze we środę zostanie jej zwrócone. Kobieta pokrzywdzona w olsztyńskiej seksaferze uważa, że włamanie do jej auta mogło nie być przypadkowe. - Boję się, że ktoś mógł mi coś podrzucić do auta. Powiadomiłam o wszystkim policję, o swoich obawach co do podrzucenia mi czegoś zeznałam do protokołu - powiedziała kobieta. Auto było zaparkowane przed jej domem. Informację o włamaniu do auta pokrzywdzona w olsztyńskiej seksaferze kobieta przekazała białostockiej Prokuraturze Okręgowej, która prowadzi śledztwo dotyczące gwałtu i molestowania kobiet przez prezydenta Olsztyna. Adam Kozub, rzecznik prasowy białostockiej prokuratury okręgowej powiedział, że jest za wcześnie by mówić, czy można łączyć sprawę włamania z tym, że pokrzywdzona złożyła w seksaferze zeznania obciążające. Nie chciał też odpowiedzieć na pytanie, czy kobieta poprosiła prokuraturę o ochronę. W rozmowie z PAP pokrzywdzona kobieta powiedziała, że "obawia się o siebie i o to, co będzie". Rzecznik policji nie chciała udzielić odpowiedzi na pytanie, czy sprawę włamania do auta poszkodowanej można łączyć z olsztyńską seksaferą. Rzeczniczka warmińsko-mazurskiej policji Anna Siwek powiedziała, że policjanci od kilku dni tropili włamywacza, który kradł z aut radioodbiorniki. Według wstępnych ustaleń policji auto kobiety stało otwarte. Sprawa dotyczy molestowania urzędniczek przez prezydenta Czesława Jerzego Małkowskiego i gwałtu na jednej z nich. W piątek prokuratura postawiła Małkowskiemu zarzuty, ale sąd nie zgodził się na aresztowanie go, a jedynie zawiesił w obowiązkach prezydenta miasta. Postanowienie jest nieprawomocne, we wtorek prokuratura złożyła na nie zażalenie. Małkowski nie przyznaje się do winy.