Miecze, hełmy, czekany i włócznie przetrzymywał w kurniku starszy mężczyzna. Wartość tych zbiorów pod względem historycznym jest nieoceniona. Do delegatury olsztyńskiego UOP napływały co jakiś czas informacje od dyrektorów warmińsko-mazurskich muzeów, że anonimowi rozmówcy proponują im zakup cennych eksponatów. A takich sygnałów zdaniem Jana Adamowicza z olsztyńskiego UOP nie wolno lekceważyć: "Doszliśmy do wniosku, że musi istnieć jakieś źródło pochodzenia tych przedmiotów. Te przedmioty są wyjątkowe co do wartości dla dziedzictwa narodowego a w ogóle dla kultury europejskiej. Dlatego też sprawa była bardzo ważna i priorytetowa, musieliśmy się nią zainteresować". Okazało się, że właściciel zabytkowej kolekcji doskonale zdawał sobie sprawę z wartości militariów. Według Adamowicza źródło ich pochodzenia może być tylko jedno: "Jest to część skarbu, który znajdował się na zamku w Królewcu do 1945 roku. Później uznano je za zaginione". Teraz właściciel skarbu jest przesłuchiwany przez policję. Cały zbiór dokładnie obejrzą muzealnicy. Potem najprawdopodobniej będzie go można zobaczyć w muzeum.