Na obrzeżach Pasymia doszło do pożaru murowanego domku letniskowego, w którym - według pierwszych ustaleń - zginęło starsze małżeństwo z okolic Warszawy. Trzeci z letników, który nocował na najniższej kondygnacji budynku, ewakuował się samodzielnie. - W chwili zauważenia pożaru przez osobę postronną budynek był w ogniu. Świadek zadzwonił pod numer 112 i jednocześnie próbował ratować kobietę i mężczyznę, którzy stali na balkonie i wołali o pomoc - powiedział asp. Paweł Koziatek ze straży pożarnej w Szczytnie. "Bały się skoczyć" Osoby stojące na balkonie poddasza nie mogły wydostać się z budynku, bo pożar wybuchł na parterze i objął drewniane schody, odcinając im drogę ucieczki. Ogień rozprzestrzeniał się szybko, bo ściany były wyłożone boazerią. - Świadek próbował przystawić do balkonu drabinę, jednak była za krótko. Prosił ich, żeby próbowali zeskoczyć, ale były to osoby po sześćdziesiątce, które bały się skakać z wysokości około 2,5 metra - relacjonował strażak. Gdy przyjechała straż pożarna cały budynek stał już w ogniu, łącznie z poddaszem. W pożarze zginęły dwie osoby. Cały budynek stał w ogniu Z kolei we wsi Silginy w powiecie kętrzyńskim spłonął parterowy dom jednorodzinny z użytkowym poddaszem. Strażaków powiadomił przed godz. 3 świadek, który zauważył pożar. - Gdy na miejsce przyjechali strażacy budynek stał cały w ogniu, a część dachu zawaliła się do wnętrza - przekazał zastępca komendanta kętrzyńskiej straży pożarnej kpt. Kamil Golon. W budynku strażacy odnaleźli zwęglone ciała dwóch osób. Dokładne okoliczności i przyczyny obu pożarów wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratury.