Ani dziewczynce, ani jej rodzicom nie wyjaśniono decyzji urzędu. Dziecko przyszło do domu z płaczem. Miała dostać stypendium i nie dostała. - Ta pomoc była nam potrzebna. Ja nie mam pracy, żona zarabia 750 zł - mówi ojciec dziewczynki. Bożena Pietnoczka, kierownik Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Pieniężnie tłumaczy, że w gminie jest bardzo dużo dzieci znajdujących się w trudnej sytuacji. Władzom zależało na tym, by i one mogły skorzystać ze stypendium: - Nam zależy na tym, żeby dać, chociaż przez rok, szansę poprawić swoje wyniki albo zamieszkać w internacie kolejnemu dziecku - mówi. Jednak rodzice dotychczasowej stypendystki uważają, że ich córkę skrzywdzono. Zsady przyznania stypendium wyraźnie okreżlają, w jakich okolicznościach można wykluczyć dziecko z programu: jeżeli powtarza ono rok lub przerwa naukę. A przecież nic takiego się wydarzyło. - Nie można w ten sposób postępować, żeby biednym dzieciom dawać nadzieję na dalszą naukę, udzielić im pomocy, a potem im tę pomoc odebrać - uważa Andrzej Redo.