Władze Lasów Państwowych zamiast zatrudniać wolą stawiać na rozwój technologii. W każdym nadleśnictwie pracuje zazwyczaj dwóch strażników leśnych. Każdy z nich może pełnić służbę najwyżej 40 godzin tygodniowo, do tego muszą zawsze pracować w parach. - To powoduje, że nie ma szans, by lasy były patrolowane przez siedem dni w tygodniu - przyznaje w rozmowie z reporterem radia RMF FM Ryszard Schuetz, nadleśniczy z Nidzicy na Mazurach. Władze Lasów Państwowych tłumaczą, że wprawdzie firma jest bogata, ale i tak nie da się postawić strażnika na każdym hektarze, dlatego nawet nie warto próbować. W zamian od niedawna kupowane są kamery. Ukrywane w lesie nagrywają złodziei drewna czy osoby wyrzucające śmieci. Pierwsze sukcesy już mają na koncie, choć to i tak strażnicy leśni ostatecznie docierają do winnych i wręczają im mandaty.