Problem dotyczył kosmetyków. Za to, co miało być gratisem, klienci w wieli przypadkach musieli zapłacić - od 40 groszy do 11 złotych. Kwoty nie były duże, więc sklepy, które w ten sposób naciągały kupujących, nie dostały mandatów, ale wszystkie dostały pouczenia i mogą spodziewać się kolejnych kontroli w tym roku. Natalia Cieślak z Inspekcji Handlowej podkreśla, że takie działanie jest nielegalne. - Informacja na opakowaniu jest ofertą dla klienta. Nie może go wprowadzać w błąd, bo to na tej podstawie klient podejmuje decyzję, czy kupić coś, czy też nie - tłumaczy. Podczas wyprzedaży warto uważać na jeszcze jedno. Do miejskiego rzecznika konsumentów w Olsztynie często zgłaszają się klienci, którzy wybrali jakiś produkt, ale gdy podeszli do kasy, okazało się, że cena jest inna niż na metce. - W tym przypadku działa ta sama zasada - informacja na metce jest wiążąca - przypomina rzecznik Jadwiga Urbańska. - Dlatego w takich przypadkach powinniśmy uprzeć się i postawić na swoim, bo skoro sprzedawca umieścił jakąś cenę na metce czy na regale, to właśnie za taką kwotę musi nam ten produkt sprzedać - mówi.