Decyzja nie jest prawomocna. - Na potrzeby tego postępowania prokurator wystąpił do sądu o ustanowienie dla każdego z 30 wychowanków placówki kuratora. Decyzje o umorzeniu śledztwa zostały przesłane kuratorom i to oni mogą się od tej decyzji odwołać - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski. Prokuratura w Kętrzynie wyjaśniała kulisy funkcjonowania Domu Dziecka w Reszlu po tym, jak w listopadzie w lokalnej prasie ukazał się artykuł, w którym wychowankowie placówki skarżyli się na stosowane wobec nich kary fizyczne (m.in. karę krzesełka, która polegała na nieruchomym trwaniu w półprzysiadzie z rękoma uniesionymi do góry), złe traktowanie, poniżanie, a nawet odbieranie jedzenia i brak ubrań. Dzieci pokazywały dziennikarzom zdjęcia, na których było widać, jak małe dziecko śpi na samych szczebelkach, bez materaca. Miała to być kara za nocne moczenie. Jak poinformował prokurator Orzechowski w toku śledztwa przesłuchano wszystkich wychowanków i pracowników placówki (dzieci poniżej 15 roku życia przesłuchiwał sąd). - Zebrany materiał dowodowy nie potwierdził tych zarzutów w sposób jednoznaczny. W zeznaniach pojawiały się wątki owego "krzesełka". Dzieci mówiły, że o tej karze słyszały w programach telewizyjnych, a o tym, że miała ta kara być stosowana w tej placówce, powiedziała osoba będąca tam na stażu. Wspominali o tym i inni, ale nie potrafili podać konkretów - poinformował prokurator Orzechowski. Prokuraturze nie udało się też potwierdzić informacji o spaniu na gołych szczeblach łóżka, głodzeniu dzieci i innych formach poniżania ich i złego traktowania. - W placówce obowiązywał regulamin, w którym przewidziano kary za złe zachowanie, np. odbieranie słodyczy, czy zmniejszanie kieszonkowego - dodał Orzechowski. Potwierdzono, że niegrzeczne dzieci były wysyłane do pokoju gościnnego, by się tam wyciszyły - przyznał. Niektórzy z wychowanków nazywali tę karę "izolatką". Śledczy ustalili też, że zdarzały się sytuacje podnoszenia na dzieci głosu. - Umarzając to postępowanie, prokurator stwierdził, że nie zostały wyczerpane znamiona przestępstwa znęcania się, udręczenia, czy poniżania - podkreślił rzecznik prokuratury. Po medialnych doniesieniach o złym funkcjonowaniu Domu Dziecka w Reszlu kontrolę do placówki wysłał wojewoda. Jego komisja ustaliła, że w placówce dochodziło do wielu nieprawidłowości m.in. stwierdzono, że wychowankowie placówki mieli utrudniony dostęp do podstawowych produktów żywnościowych i napojów, że stosowano wobec nich kary niezgodne z regulaminem organizacyjnym placówki, wykryto także, że jeden z wychowanków miał "nieodpowiedni rodzaj posłania". Ustalenia te wojewoda przekazał prokuraturze. Dom Dziecka w Reszlu jest placówką podległą starostwu w Kętrzynie. Starosta Tadeusz Mordasewicz powiedział, że "od początku wiedział, że medialne zarzuty nie potwierdzą się". - To całe zamieszanie było prowokacją, rozważamy wyciągnięcie wobec jej autorów konsekwencji, być może na drodze sądowej - powiedział Mordasewicz. Przyznał, że kontrole wykazały w placówce "pewne niedociągnięcia", które skutkowały udzieleniem dyrektorce Domu Dziecka i dyrektorce Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie nagan za brak nadzoru organizacyjnego. - Dwie wychowawczynie po tej całej sprawie dostały wymówienie, zatrudniliśmy w domu dziecka psychologa i osobę odpowiedzialną za sprawy administracyjne. Dla każdego dziecka powstał plan pracy - wyliczył starosta. Zdaniem Mordasewicza burza wokół Domu Dziecka w Reszlu sprawiła, że na wychowanków placówki otworzyli się mieszkańcy Reszla, np. emerytowani nauczyciele, którzy zaczęli udzielać dzieciom korepetycji i pomocy w odrabianiu lekcji.