Jak poinformował rzecznik warmińsko-mazurskiej policji mł. asp. Tomasz Markowski, 21-latek, siedząc w trakcie żeglowania na burcie jachtu, wypadł do jeziora i zniknął pod wodą. - Mężczyzna nie miał na sobie kamizelki wypornościowej - dodał. Młody mężczyzna żeglował z pięcioma osobami. Do wypadku doszło na jeziorze Tałty na wysokości Starych Sadów. Załoga wezwała na pomoc ratowników MOPR. Razem z nimi zaginionego szukali przez kilka godzin strażacy z PSP, wyposażeni w sonar, i ochotnicy z OSP. Nurkowie odnaleźli ciało na głębokości 30 m. Okoliczności tragicznego zdarzenia będzie wyjaśniać mrągowska policja pod nadzorem prokuratora. Trudne warunki Według ratownika dyżurnego z MOPR w Giżycku Marka Banaszkiewicza w środę na mazurskich jeziorach panowały trudne warunki pogodowe. Wiał wiatr o sile 4 stopni Beauforta. - To są warunki dla osób, które naprawdę umieją pływać, a nie dla amatorów - stwierdził. Na obowiązkowym wyposażeniu łodzi pływającej po wodach śródlądowych muszą być koła ratunkowe, a także pasy lub kamizelki ratunkowe odpowiadające liczbie osób na pokładzie. Podczas żeglowania nie ma natomiast obowiązku ich noszenia. Akcja ratunkowa na jeziorach prowadzona jest zawsze przez dwie godziny od przyjęcia zgłoszenia o zaginięciu lub wypadku. Potem, o ile zaginiony nie zostanie odnaleziony, zamienia się ona w akcję poszukiwawczą.