Do tragedii doszło pod koniec listopada ubiegłego roku niedaleko miejscowości Ostrowin koło Ostródy, gdy kilkoro młodych ludzi zorganizowało sobie imprezę w lesie. Po niej chłopak miał odprowadzić dziewczynę do domu, ale gdy trafili na podmokłe tereny pozostawił ją bez pomocy. Najpierw prokuratura rejonowa w Ostródzie postawiła mu zarzut nieudzielenia pomocy, ale teraz umorzyła postępowanie. Jak poinformował prokurator rejonowy Zdzisław Łukasiak, kluczowym wątkiem w sprawie okazało się ustalenie dokładnej godziny śmierci dziewczyny. Nie było szans, żeby ją uratować - Z opinii biegłego wynika, że gdy chłopak dotarł do miejsca, skąd mógł powiadomić, iż dziewczyna pozostała w lesie, ona już nie żyła, więc nie było szans żeby ją uratować - podkreślił prokurator. Decyzja o umorzeniu sprawy jest nieprawomocna, rodzina dziewczyny może ją zaskarżyć do sądu. Chłopak został zatrzymany przez policję dwa dni po feralnej imprezie. Wówczas śledczy ustalili, że to on wracał razem z 16-letnią koleżanką z ogniska. Dziewczyna nie wróciła do domu i przez trzy dni poszukiwali jej policjanci, strażacy, ratownicy z psami tropiącymi oraz mieszkańcy Ostrowina. Zmarła z wychłodzenia Cztery dni po zaginięciu policjanci dostrzegli ciało dziewczyny z helikoptera. Zwłoki znajdowały się na terenach bagiennych i trudnodostępnych. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna zmarła z wychłodzenia. Chłopak twierdził wówczas, że gdy wracali z dziewczyną z ogniska trafili na tereny podmokłe. Szli trzymając się za ręce, wpadli dwukrotnie do bagna, ale zdołali się z nich wydostać. Za trzecim razem chłopak miał stracić koleżankę z oczu. Sam wydostał z bagna i wyruszył dalej w drogę. Dopiero rano dotarł do najbliższej wioski, tam poprosił napotkanego mężczyznę o szklankę wody, a potem zatrzymał przejeżdżający samochód i wrócił do domu do Ostródy. Nikomu nie powiedział o pozostawionej w lesie koleżance.