Nie wiadomo, czy któryś z oskarżonych przyznaje się do winy, bo na czas składania wyjaśnień sąd wyłączył jawność rozprawy. Piotr G. został zabity przed rokiem. Na jego ciało natknął się przechodzień w zaroślach w sąsiedztwie największego w Olsztynie placu zabaw między dzielnicami Nagórki a Jaroty. Ciało ofiary było skatowane. Dziś sąd przesłuchiwał w tej sprawie m.in. mężczyznę, który pracował z oskarżonymi. - Dostałem od Pawła propozycję, żeby przyjść na wódkę, a jak wróci mąż jego kochanki, to miałem mu spuścić łomot, żeby się wystraszył i uciekł. Ale ja się nie zgodziłem, nie wiedziałem nawet, że ten, co miałem go pobić, był niepełnosprawny - przyznał świadek. Dodał, że w jego ocenie Łukasz K. dał się namówić na udział w zbrodni, "bo dokładnie nie wiedział, w co się pakuje". Inny ze świadków zrelacjonował sądowi słowa kierowane w jego obecności przez Joannę G. do męża. - Mówiła, że ubezpieczyła go na 100 tys. zł i żeby teraz uważał, żeby nie wpadł pod autobus. Mnie to zmroziło - powiedział sądowi świadek. Świadkowie także przyznawali, że Piotr G. skarżył się znajomym, że jest przez żonę bity i zdradzany, a ponieważ nie czuł się w domu bezpiecznie całymi dniami jeździł na wózku po Olsztynie, czasem żebrał. Jutro sąd ma przesłuchać kolejnych świadków i biegłych; być może zostanie zamknięty przewód sądowy. Oskarżonym grozi do 25 lat więzienia lub dożywocie - w zależności od kwalifikacji prawnej czynu.