Strajk przeciwko odebraniu ziemi gminie i przyznaniu jej miastu odbywa się w siedzibie urzędu gminy. W sali, w której przebywają pikietujący, są trzy kobiece zespoły śpiewacze: - Zielona Dąbrowa", "Stradunianki" i "Jarzębina". Panie ubrane są w stroje ludowe i - jak powiedział wójt Polkowski - "ich zadaniem będzie śpiewanie "Roty" i modlitwa". Urząd gminy został oplakatowany transparentami z napisami "KAToliku prezydencie, odbierasz chleb rolnikom z gminy Ełk" oraz "Prezydencie Ełku, świętujesz od wiosny do jesieni, a chcesz naszej ziemi". Prezydent Ełku Tomasz Andrukiewicz w odpowiedzi na działania gminy zorganizował w poniedziałek przed południem happening: z urzędu miasta do urzędu gminy przeszedł pochód z jedzeniem dla głodujących, a na szpitalnym łóżku niesionym w tym pochodzie leżał człowiek symbolizujący "duszący się Ełk". - U progu finału konkursu na nowe siedem cudów natury, w którym startują Mazury nie możemy sobie pozwolić na wizerunek Ełku jako miasta, w którym ktoś głoduje. Mieszkańcy Mazur są szczerzy, otwarci, gościnni i troszczą się o innych, dlatego dajemy jedzenie głodującym - powiedział prezydent Ełku. Tomasz Andrukiewicz dodał, że happening miasta miał też pokazać, że "miasto otwiera się na gminę, wyciąga do niej rękę". Wójt Ełku happening miasta nazwał "robieniem kabaretu z tragedii ludzkiej" i powiedział, że jedzenie prezydent Andrukiewicz powinien posłać "biednym, głodnym mieszkańcom swojego miasta". Wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski, który w ubiegłym roku doprowadził do zakończenia podobnej głodówki, powiedział w poniedziałek, że na razie nie podejmie się mediacji pomiędzy gminą, a miastem Ełk. - Nikt mnie o mediację póki co nie poprosił. Zresztą ja ich namawiałem do rozmów i pojednania od grudnia, ale oni się okopali na swoich stanowiskach. Ja co mogłem, to już w tej sprawie zrobiłem - powiedział wojewoda. Dodał, że jego zdaniem, w Ełku "dochodzi do przedstawienia, które nie powinno mieć miejsca". Wojewoda Podziewski pytany o to, kto jest winny konfliktowi pomiędzy miastem, a gminą Ełk nie chciał wypowiadać się jednoznacznie. Powiedział, że w jego ocenie "miasto nieco nadużyło swojej pozycji większego gracza", który nie kwapił się do negocjacji z gminą, która stawiała twarde warunki. - Ale to nie powinno się wydarzyć, nie potrzeba strajku głodowego, trzeba ze sobą rozmawiać - podkreślił wojewoda. Mieszkańcy gminy Ełk protestują przeciwko decyzji MSWiA, które w projekcie rozporządzenia zamieszczonym na stronie internetowej zgodziło się, by 850 ha ziemi należącej teraz do gminy zostało przyłączone do miasta Ełk. Miasto chce poszerzyć swoje granice argumentując, że brakuje mu terenów pod budownictwo mieszkaniowe i inwestycje. Gmina się temu stanowczo sprzeciwia mówiąc, że inwestować i budować można na terenach gminnych. Podobny protest odbył się przed rokiem. Wówczas miasto chciało pozyskać od gminy 2 tys. ha. Po strajku głodowym wójta i kilku mieszkańców gminy MSWiA negatywnie zaopiniowało ówczesny wniosek miasta. W tym roku wniosek miast negatywnie zaopiniował wojewoda warmińsko-mazurski, ale jego decyzja dla ministerstwa nie jest wiążąca. W tym roku na czele strajkujących ponownie stanął wójt Polkowski, choć obawia się o swoje zdrowie. - Ja po ubiegłorocznym strajku głodowym ciągle do siebie nie doszedłem, ciągle biorę leki, mam je nawet ze sobą. Dziś zjadłem śniadanie i mam nadzieję, że przeżyję ten strajk, choć uczciwie mówię, że obawiam się o swoje zdrowie - powiedział Polkowski. Wójt zaznaczył, że strajkuje w ramach urlopu wypoczynkowego. Dodał, że żaden z obecnie pracujących urzędników na razie nie przyłączy się do protestu.