W czwartek przeprowadzane są sekcje zwłok sprawcy i jego ofiar. W środę w Szczepankowie pod Ostródą 51-letni mężczyzna, który wyszedł z zakładu karnego, zabił swoją 35-letnią żonę oraz 13-letnią pasierbicę i 4-letnią córkę. Potem popełnił samobójstwo. O tragedii zawiadomiła policję sąsiadka, która nie wiedziała, co się dzieje z rodziną. Jak powiedział prokurator Łukasiak, mężczyzna 6 sierpnia wyszedł z zakładu karnego, gdzie odsiadywał wyrok za znęcanie się nad pierwszą żoną. Toczyły się wobec niego także dwie kolejne sprawy, w tym jedna zakończona nieprawomocnym wyrokiem. Wyrok zapadł 30 czerwca przed sądem rejonowym w Ostródzie. Za molestowanie pasierbicy i pobicie sąsiada mężczyzna został skazany na karę 2 lat i 3 miesięcy więzienia. Sąd w Ostródzie oprócz wyroku więzienia zdecydował także o zakazie zbliżania się przez 3 lata do pasierbicy. Oskarżony nie mógł się zbliżać na odległość mniejszą niż 50 metrów. Wyrok ten jednak nie uprawomocnił się, ponieważ mężczyzna złożył apelację. Odwołanie oskarżonego zostało przyjęte 10 sierpnia przez sąd okręgowy w Elblągu - podał prokurator. W czerwcu, gdy mężczyzna przebywał jeszcze w zakładzie karnym, druga żona, którą potem zamordował, złożyła zawiadomienie o tym, iż znęcał się nad nią i dziećmi. Wszczęto postępowanie w sprawie przemocy domowej i założono jej tak zwaną niebieską kartę, a na czwartek - 11 sierpnia - zaplanowano przesłuchanie 13-latki. Jak powiedział prokurator Łukasiak, mężczyzna mimo nieprawomocnego zakazu zbliżania się do pasierbicy po wyjściu z zakładu karnego tuż przed tragedią pojawiał się pod domem i żądał kontaktu z 4-letnią córką. Mężczyzna przez kilka dni, do chwili tragedii, mieszkał u swojej matki, w innej miejscowości. Według prokuratury, mimo iż mężczyzn pojawiał się pod domem, gdzie mieszkała żona wraz z córkami, na policję nie wpłynęła od nich żadna skarga. Policja natomiast poinformowała, że w domu, gdzie doszło do tragedii, znaleziono list pożegnalny zawierający testament. Jak powiedział prokurator Łukasiak, ten list jest czymś w rodzaju usprawiedliwiania zachowania sprawcy. - Usprawiedliwiał się, że on nie był sprawcą czynu, który był mu zarzucany, że został złośliwie pomówiony o takie postępowanie - powiedział Łukasiak w TVP Info. - Z listu wynika, że nie czuł się winny za popełnienie czynu, o który został ostatnio oskarżony i za który sąd wymierzył mu karę. Czuł się w pewien sposób pokrzywdzony przez żonę i jej córkę - dodawał prokurator na konferencji w Ostródzie. Według Marioli Ostaszewskiej z biura prasowego warmińsko-mazurskiej policji zaraz po tym jak 51-latek opuścił zakład karny, spotkał się z nim dzielnicowy i pytał go o dalsze plany. Dzielnicowy przekazał także rodzinie informację, że mężczyzna wyszedł z zakładu karnego. Policjant poinformował kobietę, żeby w razie jakichkolwiek obaw, problemów czy niepokojących ją sytuacji, natychmiast powiadomić o tym policję. Według policji, między kobietą a jej mężem w tym czasie nie było konfliktu, a wręcz przeciwnie, jak twierdzi policja, małżonkowie chcieli dojść do porozumienia w kwestii majątku i nic nie wskazywało na to, że może dojść do tragedii.